SZTACHETA.PUN.PL

Forum dla każdego... Zenon Sztacheta zaprasza

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Moda

#1 2013-12-21 23:38:41

 papkin

główny moderator

Zarejestrowany: 2013-12-17
Posty: 20
Punktów :   

księga II ,, wielka bitwa ernesta"

Rozdział I : spotkanie po latach
                                                                                                                 ROK PÓŻNIEJ
Był słoneczny dzień.Ernest kierwoał siędo ulubionego miejsca w mieście - tawerny gwiazda polarna. Stołował się tu od czasu
poprzednich wypadków. Od czasu historii ze złodziejem ksiąg miejce te stało siępopularne niczym Justin Bieber.Tego dnia
gości nie było mniej niż zwykle , czyli pełno.
-Sienka Ernest.- przywitał się fred - to co zwykle na śniadanko?-
-tak tak... choć zjadło by się tamtą kaczkę . -
Fred poszedł do kuchni i przyniósł Pedałkowi wędzonego pstrąga i kufel piwa.Ernest zapłacił koledze i poszedł w
poszukiwaniu wolnego stolika.ponieważ owego nie znalazł musiałsię dosiąść.jedyne wolne miejsce znajdował się obok typów
przy któych nikt nie chciał siedzieć.byli to wojownicy armi miasta carvahal. palili fajki , pili wódkę , i opowiadali sobie
historie.Ernest po cichu przysiadł się do towarzystwa i zaczą jeść . typom wyraznie to nie przeszkadzało , bo nawet nie
zauważyli i daliej rozmawiali.
-mówie ci stary , wojna jak nic , południe mocno się zbroi.-powiedział mężczyzna w zbroi do swoich odydwu kumpli.
-nie wierzę w to , oni są od wieków naszymi sojusznikami , to pewnie jakieś nieporozumienie , zresztą jak dyplomata wróci
wszystko się wyjaśni.-
-nie sądze , to może ta zemsta za zaatakowanie prowincji buntowniczej leżącej na ich terenach... lecz  dali nam pozwolenie.-
-co jak co , ale warto było , niezle się nałowiłem , taka kasiora! z tego zrabowanego złota wychodzi 10000 talarów!.-
-a ja zrabowałem tylke klejnotów , żę to chyba bedzie 70000 talarów! a ty co tadzi złowiłeś?- zapytał mężczyzna który najmniej się z nich odzywał.
-wiesz , powiem ci , żę nic ciekawego... -
- a ten pakunek co go wynosiłeś , to co to było?-
-e tam nic takiego.. taki obraz , koleś taki mnie poprosił o niego , kolekcjoner.-
-i tylko go zrabowałeś?-
- wiesz co , lepiej się nie wtrącaj w sprawy , które cię nie dotyczą i módl się by ciebie nie dotyczyły. zresztą mam
pieniądze i wydaję niedługo moją curkę jadzię za mąż , za tydzień wesele , mówiłem wam?-
-jadzię? dzień dobry panie tadeuszu!-
-jejku  , to ty ! nie poznałem cię!
Tadeszu nie był znajomym Ernesta , a raczej wrogiem do któego odczuwał respekt.zawszę kiedy jego stowarzyszenie dokonywało
napadów to on pierwszy ze swoim odziałem był na miejscu by opanować sytuacje.zawsze keidy patrzył w oczy Ernesta brała
go litość.on włąśnie uchornił pedałka przed więzeniem . przez niego Ernest musi kraść teraz po kryjomu by nie stracić
zaufania komendanta.tadusz spluną na ręke i podał  w celu powitania Ernestowi . Pedałek poczuł się zkrępowany , ale
wychowanie nauczyło go , że lepiej w takiej sytuacji podać.
-Pedałek , Pedałek.. nadal funkcjonujesz pod ksywką lis?-
-przez to , że śledząc mnie zlokalizowałeś naszą siedzibę to już raczej nie .- powiedział wzdychając Ernest.
Starzy ,,znajomi " zaczęli sobie opowiadać co stało się  na wojnie tadeusza , a Ernest opwiedział  o przygodnie ze
złodziejem ksiąg.
-wiesz co... naprawde wydobrzałeś prze ten czas i będzie to trwaćprzynajmniej do czasu kiedy nie skończą ci się pieniądze.-
powiedział uśmiechając się komendant.-
-ty też nie jesteś taki wkurzający jak kiedyś - wtem Ernest ugryzł się w język , co on wygaduje! ,, szacunku trochę dla niego
, nie bądz pedałkiem Pedalek!" mówił w myśliach.Tadeusz zaśmiał się tylko.
-wszyscy kryminaliści tak mówią kiedy mnie poznają jak człowieka , a nie tego sztywnego funkcjonariusza.wiesz co mogę
zapomnieć o tym co się stało dawno temu jeżeli zrobisz coś dla mnie.-
-słucham.-
-mógł byś być kelnerem na weselu mojej córeczki , bo wszyscy profesionaliści są zajęci. zapłace!-
-o tak , to będzie zaszczyt panie komendancie.-
wtedy tadeusz wyjaśnił mu wszystko co będnie musiiał robić , przygotować.
-to widzimy się w sobote mój kelnerze!-
-do soboty!-
Ernest miał szanse się zrehabilitować w oczach tak ważnej osoby!postanowił zacząć ćwiczyć już dziś , w poniedziałek

Ostatnio edytowany przez Ernest Von pedałek (2013-07-03 21:47:31)

Offline

 

#2 2013-12-21 23:39:10

 papkin

główny moderator

Zarejestrowany: 2013-12-17
Posty: 20
Punktów :   

Re: księga II ,, wielka bitwa ernesta"

Rozdział II :czas przywdziać kamasze
pierwszą rzecz jaką zrobił ernest było wybranie się na targ.Tadeusz zlecił mu kupienie adekwatnego stroju dla kelnera , więc
Pedałek za kończące się mu pieniądze zakupił sobie eleganckie , czarne spodnie , bałą koszulę zapinaną na guziki i krawat.
wrócił powolnym krokiem do swojej siedziby. tak , to byłą bardziej siedziba niż dom poniważ ani trochę nie przypominało to
domu.włąściwie jakiś przechodzień mógł to pomylić ze stajnią (i tak się nawet raz zdarzyło).podupadający , słomiany dach,
ściany z starej , białej cegły posklejane cementem tylko w niektórych miejscach i spróchniałe drzwi. na podwórku stała
tylko taczka i kamienne  studzienka , ale cóż więcej wymagać od domu złodzieja.Ernest przejżąłsię w popękanym lustrze , spluną na
ręke i odgarną do tyłu włosy.
-no!wykapany kelner!-powiedział sam do siebie wyraznie zadowolny z nowego wizerunku.jeszcze skoczyłna podwórko sąsiadki i
ukradł różę , którą przypią jak medal - miałą ona dodać mu trochę koloru i męskości.rozległo się pukanie do drzwi.był
to listonosz.wręczył kopertę Ernestowi , dosiadł swojego muła i ruszył dalej .Pedałek rozpakował list , no nie!tego się
nie spodziewał , list nadany był z koszar miasta carvahal.rozpoczęły się przymusowe rekrutacje bezrobotnych do wojska.
Erest pamiętał jak mężczyżni w ,,gwiezgdzie polarnej " mówili coś na ten temat, więc jednak to prawda!Ernest leniwy z
natury , aż z wrażenia usiadł na stole i przeczytał list jeszcze 10 razy z niedowierzaniem.nie chciał iść do wojska , ale
było napisane , że za to grozi kara.zabranie miało odbyć sięnazajutrz o czwartej popołudniu w koszarach.Jednak Ernest
wciąż miał rozum , i pewny , żę jeszcze coś wykombinuje zasną na łóżku czytając ponownie list 25 razy.
                                                         *******************************
koszary były ogromną fortecą obok zamku.łucznicy patrzyli z wysokich wież na biednego Ernesta .przeszedł przez wielkie wrota
do środka na wielki plac.szedł za innymi rekrutami , aż doszedł na mały placyk , wyłożony kostką pomiędzy różnymi małymi budyneczkami.
siedizało tam kilkanaście osób i rozmawiali ze sobą.
-baaaaaczność!- rozległ się krzyk.to generał wyszedł do rekrutów.był to wysoki drab w wieku około 40 lat.miał fioletową
pelerynę,niebieską koszulę , zielone spodnie i duży żelazny , ozdobiony czerwonymi piórami hełm na głowie.był umięśniony.
-witajcie. jak wiecie połudne zbroi się przeciwko nam.potrzebujemy więcej żołnierzy , a sokoro y bezrobotni nie macie nic
innego do roboty będziecie chronić miasto do czasu minięcia zagrożenia.każdy z was dstanie 60 talarów na koniec zamieszania.
ponieważ w walce jesteście zieloni , zaczniemy od treningu który pokaże czy jesteście mężczyzni czy mięczaki.by uniknąć
nieporozumień mięczaki będą mięsem armatnim bądz będą służyć rycerzom na polu walki.mem tu miecz , będziecie się pojedynkować
i do pojedynków podchodzimy w kolejności alfabetycznej.JASNE?!-
- tak panie generale . - odpowiedzeli wszyscy chórem , i pojedynki się zaczęły.nie było to nic interesującego , ponieważ
walka nie byłą na śmierć i życie , a i wszyscy byli amatorami.
-następni na liście są :PEdałek!Romański!bierzcie broń i stawać na arenie.przeciwnikeim Ernesta był równi chudy jak on
szatyn , z króciutko zciętymi włosami.staneli na maleńkiej arenie uformowanej z kkilku cegiełem leżących na ziemi.
-Pedałek , słysząłem , żę jesteś lama i z tym złodziejem ksiąg to byłczysty fart , więc nie przedłużajmy tego i lepiej się
daj chyba , że chcesz się upokorzyćjeszcze bardziej.-powiedział szyderczo przeciwnik Ernesta.Ten jednak zignorował go
i walka zaczęła się.Ernest na początek trzymałsię z dala od przeciwnika , lecz on też nie chciał zaczynać więc Pedałek
zaczą powoli do niego podchodzić.Niespodziewanie , z kocim refleksem szatyn doskoczył do Ernesta i omal nie zadał mu ciosu
zabezpieczonym oczywiście ostrzem , lecz ten w ostatnim momencie zobił unik.Romański zaśmał się tylko i podszedł do
Ernesta.zaczeli walczyć niczym szeremierze , lecz w tej walce zdecydowanie wygrywał szatyn.po minucie ernest dostał
mieczem w brzuch i walka się skonczyła.
-lamer , coż więc będziesz czyścić buty i nosił broń dla takich jak ja heh.- zaśmiał się Romańśki.
-ech Pedałek , wojownika to z ciebie nie będzie , ale wierzę , że jesteś coś warte jak jeszcze tu niektórzy przegrani ,
potem jeszcze poćwiczymy strelanie z kusze . - powiedział wzdychając generał.
w tej konkurencji Ernestowi poszło dużo lepiej.zają czwarte miejsce w strzelaniu do tarczy na 9 osób.najlepsza piątka
otrzymała lekki pancerz , kuszę i kołczan strzał oraz parę kamaszy.
-dobrze , więc wojownicy mają stawiać się codziennie o 18 na treningi , a kusznicy , wy będziecie mieli nocne warty , dacie
odpocząć paru innym.oczywiście reszta generałów właśnie rekrutuje też innych.łuczników potrzebujemy jeszcze ze 400 , ale z
tym chyba nie będzie problemu.-powiedział generał i wypuścił gromadę d domu.
Ernest powilnym krokiem poszedł do domu , ten dzień był męczący.kiedy wrócił byla już dwudziesta i zapadał mrok.jeszcze jutro
miał trening o 14 więc musiał się pożądnie wyspać.

Offline

 

#3 2013-12-21 23:39:32

 papkin

główny moderator

Zarejestrowany: 2013-12-17
Posty: 20
Punktów :   

Re: księga II ,, wielka bitwa ernesta"

Rozdział III - sztuka bycia ernestem
Ernest wszedł do baru zaspany , i zmęczony.mimo , że wcześnie się położył,to zanim zasnązajęło mu to z 4 godziny.
-oho dieńdobry pedałek , dopiero dwunasta, niemogłeś jeszcze troche pospać?-powiedział ironicznie fred.
-ech.. gdybyś wiedział co się wczoraj działo - wzdechną Ernest i zaczą opowiadać o wczorajszym dniu.Fred tylko się zaśmiał.
-hehe , zawsze wiedziałem , że wkońcu państwo zabierze sięza ciebie , i co mówisz , że masz ten trening o 14?-
-nie , przenieśli go jednak na 16 , jakoś zmienili plany czy coś tam...-
-no to może potrenujemy te kelnerowanie , miałeś wieczoram , ale możemy teraz skoro masz czas.
-dobrze tlko najpierw coś zjem , dziś wyjątkowo kawusia i szarlotka-
-E , tosia , zaprarz kawę.-krzykną doswojej kucharki , ktora była w kuchi.Ernest zjadł , zkromny posiłek , i zabrali się do
pracy.Fred przyniósł mu fartuch , by nadać mu troche wyglądu kelnera , zatrałdłonie i zaczą przemowę.
-to jest dość łatwe , trzeba mieć tylko nerwy ze stali , być przesadnie miłym i przekonującym . na razie idz dotamtego
stolika i odbierz zamówienie.-
Ernest podszedł do stolika , gdzie siedziała gruba matka z półrocznym dzieckiem.Pedałek staną i czekał na reakcje.kobieta bujała
dziecko.
-hmm.. hm.. - ZAkrząkną Erenst niecozniecierpliwiony.
-tak proszę pana coś pan chce?- zapytałą kobieta
-jestem kelnerem , czy zamóiła by coś pani?-
-nie... raczej nie! przyszłam tu tylko przewinąć dziecko.-odparłą spokojnym głosem kobieta.
-CO?albo pani coś zamaówia , albo wypad mi z tąd.-powiedział ostrym tonem zirytowany Ernest.
-niech pan sięuspokoi , dwie minuty i skończę.-
-prosze miz tąd wyjść , już!-krzykną kelner , a obrażona kobieta wyszła.Ernest podszedł dumny do Freda.
-i jak , może być?-zapytał
-nie będe mówił co zle , bo wszystko od początku było zle więc po prosru zabierzmy się do pracy,widisz tamtego dziadka?
podchodzisz do niego i mówisz ,,co dla pana podać" , a gdybym powiedział nic , daruj mu , może potem by się jednak na coś
zdecydpwał , a dalej inproziwuj.-wytłumaczył Fred , tym razem poszło wszystko dobrze.już udało mu sięobsłużyć 6 osób prawie
poprawnie.
-Swietnie , jeszcze obsłuż tego grubasa i będziesz gotów.-
Erenst podszedł do grubasa wwieku około 25 lat.
-co podać szanownemu panu?-
-poposzę żeberka w miodzie , zupę po krolewsku i duże lody ,,kolorowa rozkosz"-Powiedział grubas , a kelner poszedł zgłosić
zamóienie do kuchni.
- super!taki klient rzadko się zdarza , tyle kasy zarobimy na nim!-powiedział podekscytpwany fred.
minęło pół godziny , Ernest przyniósół grubasowi posiłek z kuchni.
-kelner!- krzykną po 10 minutach tłuścioch - prosze tu przyjść -
-tak słucahm-powiedział Ernest lekko zirytowany stosunkiem klienta do jego osoby.
-tu są mrówki panie  , nie będe płącić za robaczywe jedzenie!-
-CO?nasze jedenie trzymamy w bardzo higienicznych warunkach i napewno żaden robak by się tu nie zalęgł.-
-o to co?-powiedział- tłuścioch wskazując na ziemniaki i surówkęz ogórków.-nie zapłące ani grosza za to dowidzenia , szczęście
że do sanepidu , was nie podam z litości.widzicie?nawet do zupy mi wlazły!-
-przepraszamy oana , ale zjadł pan już dwie trzecie , niech pan zapłaci choć pół ceny!-interweniował fred.
-mam przeczytać kodeks włąściciela restauracji restauracji?-
-bardzo nam przykro , już może pan iść i szczerze przepraszamy!-
-świetnie , i pamietajcie nigdy już nie zajrze do robaczywej nory!-i wtedy coś strzeliło Eresta.
-nech pan dokońćzy!-krzykną pedałek
-heh dowidzenia - powiedział grubas z zamiarem wstania
-niech pan poczeka , mam coś tu dla pana , to akyrat na mój koszt , smaczngo - powiedział Ernest  i rzucił talerzem w twarz
klienta.biedny grubas upadł , a z jego kieszeni wysuną się mały woraeczek i wysypałsię z niego... zdechłe mrówki!Wtedy nawet
fred stracił cierpliwość
-won mi z tąd i nigdy mi nie wracać hamie!-krzykną pełęn furi karczmiarz , złapał za koszulę grubasa i wyrzucił go za próg.
-hamstwo w państwie-skomentował Ernest
-i kto to mówi nie wiele brakowało by nam uszed na sucho , szczęście ty po hamsku go potraktowałeś , kończymy na dziś , leć
na trening.- powiedział Fred i pedalek powolnym krokiem opuścił  karczmę.
                                                           *********************************
-żołnierze!na glebęi 200 brzuszków na start , ja jeszcze musze omówić ważną sprawę - krzykną generał, i kontynuował
rozmowęz jakubem . po 10 minutah skońćzyli i generał wzią się za nas.
-ty adamiak , przynieś tarcze do strzelania z magazynku , klucz wisi przy wejściu.- rozkazał generał.
-Ernest naprawde!zostałeś łucznikiem?niezazdroszczę nocna warta codziennie!a wojownicy mają tylko treningi!-
-cóż poradzić.. nie jestem siłaczem.-
-ale napewno zasługujesz na bycie wojownikiem , chciałęś być łucznikiem?-
-powiem szczerze nie , ten pancerz gwarantuje śmierć jedną strzałą-
-wiesz co pomogę ci , wtedy ty mnie uratowałeś w krypcie , a teraz musze chcoć coś tak małego zrobić dla ciebie.-
-e tam.. nic takiego nie zrohiłem , miałem szczęście.-
-to zniewaga królewstkiego urzędnika!-krzykną jakub
-co? że co?-spytał zszokowany ernest
-cicho , pomagam ci - szepną i jakuib i kontynuował - wyzywam cię tu i teraz na walkę na żcyie i śmierć!-
-nie nie!-krzykną przerażony Ernest
-zamknij się , i bierz miecz , masz mie pokonać , ale tak aby m isię nic nie stało , będe udawać-szapną jakub i wyciągną miecz.
Pedałek pobiegł po miez do magazynu i zaczęli walkę , jakub po dwóch minutach przegrał.
-proszę o litość wielki Ernesście i przeprszam!-wrzasną historyk udają pokonanego.
-dobrze , dziś ernest zlituje się nad tobą , ale mam cięna oku - odrzekł ,,zwycięsca".Jakub podszedł do generała.
-dlaczego on jest u łuczników ja się pytam! to prawdziwa potęga , masz go natychmiast przenieść do wojowników!-powiedział historyk.
-on jest słabu , fat , że romański jest silny , jednak napewno by go pokonał skoro dał rade z tobą.-
-tracisz wspaniałego wojownika , wtedy się spotkaliśmy w mieście , i mówił mi że boli go nadgarstek , więc walka była nie uzciwa.-
-dobrze , powiedzmy , że ci wierzę. - wzdychną generał - Pedałęk , idziesz do domu , widzimy się jutro o 13 na treningu.-
Ernest szczęśliwy wróciłdo domu.

Offline

 

#4 2013-12-21 23:39:50

 papkin

główny moderator

Zarejestrowany: 2013-12-17
Posty: 20
Punktów :   

Re: księga II ,, wielka bitwa ernesta"

Rozdział IV - wydarzenia sobotniej nocy.
Ernest siedział na ławce przed  rezydencją komendanta , i czekałaż państwo młodzi przyjdą z kościoła razem z tłumem.dom był
ogromny.od strony dużych drzwi  frontowych , budowla była 25 metrówym budynkiem z wierzami na rogach budwli.z llotu ptaka , było
widać , że budowla ma w samym centrum mały ogródek , niczym w rzymskiej villi.w domu znajdowała się również sala balowa ,
nic dzownego - w czasie pokoju tomasz pracowałjako policjant , a w casie wojny zamieniał się w mężnego dowódcę zbierającego
pokazne łupy.żona natomiast byłą kucharką w pałącu królewskim.róznież w utrzymaniu domu pomagała im dwójka pełnoletnich synów.
-dobra mój kelnerze , za 5 minut powinni się tu zjawić goście , wpuszczaj ich tylko za okazaniem zaproszenia.-powiedział
tomasz - dwóch pozostałych kelnerów pojawi się z gośćmi.-
i tak się stało , tłum zaczą się zchodzić , a Erest sprawdział zaproszenia.
-eloszka panie pedalski- rozległ sięznajomy głos.
-alagan!ty zostałeś zaproszony?-spytał Ernest.
-no a jak inaczej mogło być?-powiedział Wojownik pokazując zaproszenie.
minęło pięć minut sprawdzania zaproszeń , gości było już chyba z 80!
-Ernest!-rozległ się kolejny znajomy głos.
-maciek!- Ernest zauważył kto do niego móił , to był maciek , jego najlepszy kumpel ze stowarzyszenia.byłto rudny , krótko
zcięty chłopak starszy od Ernesta o 4 lata ,  a konkretnie miał 32 lata.był nieco silniejszy od okularnikowatego kolegi ,
ale do alagana brakowało mu sporo.po tym jak stowarzyszenie całkiem upadło maciek musiał kraść na własną ręke jak Ernest ,lecz
ponieważ mieszkał na drugim końcu miasta nie widywali sięod roku.
-jakim cudem zostałeś zaproszony?-
-znajomości z panem młodym heh .- zaśmiałsię maciek , pokazał zaposzenie i przekroczył próg domu.
potem wszystko poszło gładko , po 3 minutach wszyscy byli już w środku , i Ernest postanowił pójść zameldować się tomaszowi.
-proszę czekać - rozległ się męski głos.jakiś 35 mężczyzna w garniturze z 20 letnią blond dziewczyną w białej sukni po kolana podbiegli do
Ernesta.
-zaproszenia proszę okazać-powiedział kelner
-człowieku , jeśli nie chcesz mieć kłopotów przepuść nas , jesteśmy ważnymi gośćmi , i zapomnialiśmy o zaproszeniu , pan
komendant bardzo na nas czeka.-powiedziałą dziewczyna.Ernest rozejał sięczy nikt nie patrzy.
-przechodzcie i jak coś weszliście tylnym wejściem i nie wiedziałem was ani nie wpuściłem.-szepną pedałek.
impreza rozpoczęłą się na dobre , na szczęśćie pedałęk tym razem bez problemu wydał pierwszy posiłek o 18.przy drugim o
20 też nie było problemu.równie gładko zapalił wszystkie świece o 21.po tym jak pomóbł sprzątacce wyczyścić wszystkie talerze
usiadł zmęczony obok maćka i zaczęli kumpelską pogawędke.kapela zaczęłą grać i każdy bez wyjątku został zaproszony do tańca walca.
Ernest tańćzył z  najlepszą przyjaciółką panny młodej , kucharką freda , tosią.czranowłosa młoda dziewczyna co jak co , ale
taniec miałą niezle obcykany.Ernest yacy rozglądać się po sali , czy nie ma gdzieś tadeusza.nagle jego uwagę przykuła
pwena osoba.byłą w długiej , różowej sukni , weneckiej masce , ale najbardziej jego uwagęprzykuł dziwny kapelusz , założył
by się , żę wudział go gdzieś wcześniej , lecz gdzie?nie miał czasu na rozmmyślanie , bo od razu zaczynałmyliś kroki.po
tańcach zmęczone towarzystwo usiadło ponownie przy olbrzymim , długim stole , teraz przyszedł czas na wino.
-Ernest , skocz mi do piwnicy , po jakieświno , wytrawne najlepiej -
Ernest wszedł na zaplecze , i długim , tunelu tkwiącym w półmróku zchodził w dół.nagle zatrzymał się.miał wrażenie , że
coś słyszy.dzwięk wydawał się coraz wyrazniejszy im bardziej sie zgłębiał.Ernest ponownie sie zatrzymał.teraz dobrze słysał
że były to ludzkie szepty.dobiegały one z każdej ścany , podłogi , sufitu.Zrobiło się upiornie zimno.zbiegł na dół,i
staną a progu tonącego w mroku magazynku , wzią szybko kilka butelek i wybiegł z pżerażeniem na górę.znalazł się w sali
i zaczą rozglądać się za tomaszem , lecz w tym tłumie nie w sposób było go znaleść.zobazył jak maciek wstaje od stołu i podszedł do niego.
-maciek , gdzie komendant?-ERnest zapytał dysząc .
-poszedł do swojego pokoju -odpowiedział maciek
-dzięki- powiedział pedalek i pobiegłschodami na górę.
wszystko tutaj tonęło w półmroku , cały korytarz na górze.Ernest pocichu otworzył drzwi do pokoju generała.stało tu łożko
biórko i kilka szafek.paliła się świeczka.
-halo?tomasz?-ZAwołał Ernest.
nikt nie odpowiedział , otwrzoył drzwi i zagłębił się do pokoju , by sprawdzić czy komendant nie stoi na balkonie.nage poczuł
że pod butem coś chlupoce.spojrzal w dół i pobladł.leżał tam łysy 50 letni mężczyzna z trzema ranami w brzuchu ciętymi
nożem , a obok leżał tomasz  z wielkim siniakiem na głowie , pałką w ręku , a obok niego leżał noż.
-komendancie , czy pan żyje??-krzyczał rozpaczliwe ernest
-panie Ermnest gdzie pan z tymi butelkami wina goście już....- to był kelner szykjący Ernesta ,wszedł do pokoju , i az wypuścił
na podłogę butelkę wina.
-żadnych pytań , pan go łąpie za nogi , ja pod pachy i znosimy na dół.zaraz wrócimy po łysego.-powiedział roztrzęsionym glosem Ernest.
żnieśli ciała na dół.od razu zebrałsiętłum gapiów.
-jest to jakiś lekarz?-krzykną Ernest.-
-tak-powiedział jakiś staruszek-jestem emerytowanym lekarzem.-
poszedł do łysola , i obejrzał jego rany , i razy tomasza.
-neistety łysy raczej nie żyje , a komendant jest w cieżkim stanie , radze zabrać ich do szpitala-powiedział staruszek , widziałeś
sprawcę zbrodzni?-powiedział staruszek.
-nie - odpowiedział Ernest.
-a jak były ułożone ciała?-
-grubas leżał po prostu na podłodze na  plecach , tak jak tomasz .właśnie jeszcze komendant trzymał w ręku pałkę , a obok niego leżał nóż.-
-cóż mozliwości są dwie , albo komendant zabił łysego i uderzył się nieumiejętnie w głowę by nie było do niego podejrzeń, albo
zrobiła to pierwsza osoba , która widziałą ciała , czyli ty.-
-co?nei widzisz , że staram im ię pomóc , że wszystko was opowiedziałem  , że nie jestem na tyle dobrym aktorem by móc udawać
takie uczucia spytaj się Alagana.-
-ja nie jestem świadkiem , nie chcę się w to mieszać .-powiedizłą alagan i pspiesznie opuścił tłum gapiów.
-sprytne posunięcie ernest , naprawdę profesjonalne.-powiedział staruszek.
-odczep się ode mnie dziadzie , a tak wogóle kto to ten łysy?-
-to jest ten , no.....-lekarz nie był pewien.
-czy ktoś zna tego łysego?-spytał się ernest lecz nikt nei znał odpowiedzi na to pytanie.
Ernest klękną i obejrzał rany łysola , i zobaczył jakąś kartę wystającą z jego kieszeni.to był dowód osobisty.PEdałek
niepostrzerzenie schował kartę do kieszeni i wstał.
-na co czekacie , zabierzcie ich do szpitala , ja idę z tąd - powiedział wściekły Ernest , rozpią białą koszulę , oderwał
z piersi różę i wybiegł z slai do domu.

Offline

 

#5 2013-12-21 23:40:04

 papkin

główny moderator

Zarejestrowany: 2013-12-17
Posty: 20
Punktów :   

Re: księga II ,, wielka bitwa ernesta"

Rozdział V - brakujące elementy układanki.
Była pochmurna niedziela.stan tomasza był stabilny , lecz pacjent przebywał aktualnie w śpiączce.łysol niestety umarł.Ernest
kierował się do tawerny ,,gwiazda polarna ".xco ciekawe pierwszy raz maciek odwiedził tego dnia karczmę freda.
-ale kwas z tym weselem - powiedział maciek.
-już maciek mi wszysko opowiedział - pwiedział fred - nie ni , kto jak kto ale ty naprawde masz kolorowe życie heh-
-nie ma się z czego śmiać , to nie ty zawsze wpadasz w takie tarapaty jak ja więc nie wiesz jak się można czuć jako taki pechowiec - odpowiedział ernest.
-no żartuję , a tak wogóle wiesz kim był ten łysy?-spytał się karczmiarz.
-no tak!-Wykrzykna erenest , całkeim zapomniał, że zabrał jego dowód osobisty z kieszeni.wyciągną dowód z kieszeni i zaczą czytać.
-co to jest pedałek?-zapytał rudzielec.
-dowód osobisty łysego.- powiedział skupiony ernest.
-jak się nazywa?-spytał fred
-mariusz nowak , lat 53 , nic więcej się z tej karty nie dowiemy ,ale tu coś jest jeszcze , patrzcie!ile banknotów !-krzykną ernest
trójka policzyłą wszystko.
-mi wyszło 1000000 talarów.-powiedział fred
-mi 2000000 talarów .- odrzekł Ernest
-a mi też 2000000 , to razem daje 5000000 talarów!-powiedział maciek.
-hmm... dziwne , skoro przestępca zabił łysego , i próbował zabić tomasza , to czemu potem nie zabrał pieniędzy , chyba wiedział
żę mariusz ma ich tyle , nei przypadkowo zamach byłzamierony właśnie na niego.-powiedział fred
-ale mozliwe jest , że komendant próbował namówić łysego na przyjście z tymi ieniędzmi , potem zabił go na uboczu i aby
zmylić trop walną się pałką w głowę , żeby nabić sobie siniaka , i udawać , że cudem wyszedł z życiem , lecz uderzł się
tak mocno , że został ogłuszony.- podrzucił pomysł maciek.
-właśnie nie chcę , abyś miał rację maciek - rzekl Ernest. - ale muszę już iść , jakub ma do mnie sprawę , lece narka-
PEdałek wyszedł z tawerny , i po 2 godzinach był już pod zamkiem , pokazując przepustkę został wpuszczony , do części jakuba.
-hej ernest , przyszedłęś nareście!-powiedział historyk .
-tak jestem o co chodziło-odpowiedział pedałek siadając na sofie.
-wiesz , znaleziono cię jako pierwszego na miejscu zabójstwa , zobaczono cięjak trzymałeś nóż , miałęś ręce i budy w krwi.-
-oczywiście , że miałem , cala podłoga byłą mokra , dotykałem krwawych ran , i oglądałęm nóż!-
-są dwa wyjścia , albo tomasz zabił łysego , i potem sam chciał...-
-tak , już z fredem i maćkiem doszliśmy do takiego samego wniosku.-
-i wkrótce odbędzie się rozprawa w sądzie , i czy nie chcial byś abym był twoim obrońcą?studiowałęm też przez 2 laat prawo.-
-oni nie mają prawa , jestem niewinny.-
-o słyszę już kawa się zaparzyłą , zaraz wracam.-powiedziałjakub , wstał z fotela , i poszedł do kuchni po kawę.
Ernest wstał i zaczą się rozglądać po pokoju.był to mały pokoik na szczycie wieży , z mnóstwem regałow z książkami.Pedałęk zaczą
rozglądać się , lecz jedna książka przykuła szczegulnie jego uwagę.takiej grubej księgi nie widziałjeszcze nigdy.rozejrzał
się i podniósł książkęz półki.tytułjej brzmiał ,,spis ludności miasta carvahal rocznik 1211" i nagle ernesta olśniło.
-m.. m.... m... gdzie jest m... - szeptałsam do siebie. - jest mariusz... noga , nokeh , nowak jest!mariusz nowak , lat 53
bankier i mecenas sztuki , kolekcjoner obrazów.to było to czego ernest szukał.szybko odłożyłksięge na miejsce , i niewinnie
usiadł na sofie.
-wróciłęm , mam  kawę -powiedział jakub.
- a skąd jesteś pewny , że jestem niewinny?-zapytał ernest
-wyszedłeś wczesniej , i nie wiesz , ale tosia mówiła że ktoś jest na górze , poszlismy tam i nikogo ni było , ale znokną
olbrzymi worek papierowych banknotów ukrytych w papierze.zamkneliśmy drzwi , i poszilśmy.zauważyłęm , żę zostawiłem tam okulary
za pięć minut więc wróciłem się.kiedy tam wszedłem drzwi były wyrwane z awaiasów.powiedziłęm to wszytskim , więc staneliśmy
na warcie.nagle z olbrzymiego magazynku na strychu , za jego końca usłyszeliśmy dzwięk tłuczonej szyby.pobiegliśmy tam , ale
włamywacz zdązył uciec.to nei mogłeś być ty.-
-co!a jaki kształt miał ten worek?-
-taki płaski i prostokątny jak płótno na obraz.-
-dziwne , żę włąmywacz ukradłpieniądze , a mimo to dalej probował coś ukraść.-
-włąśnie , tą sprawe oddamy do rozpatrzenia detektowoi , ale on będzie mógł dopiero za tydzień-
-jakub daj mi szybko kawę-
-ale nei będziesz mógł po nie jspać ostrzegam-
-ty też-
-ale ja nie mogę , mam papiery do wypełnienia , i muszę to zrobić juz tej nocy-
-ja też mam coś do załatwoenia , daj kawę , muszę biec!-
-pedałek , czy wiesz coś o czym ja nie wiem?-
Ernestowi przypomniał się dowód , pieniądze , głosy , lcze lepiej to było to przemilczeć , on już wiedział jak zakończyć
tęniemiłą przygodę.
-nie , nic-
-napewno , lepiej mów , bo z dużych problemó zrobią się olbrzymie.-
-muszę lecieć - Ernest powiedział , wypił kawę , i pobiegł do domu maćka.Ernest wiedział najwięcej , ze wszystkich na temat
tego przestępstwa , i miał już hipotezę , która miała byż nieomylna.do jego planu porzebował tylko przyjaciół

Offline

 

#6 2013-12-21 23:40:17

 papkin

główny moderator

Zarejestrowany: 2013-12-17
Posty: 20
Punktów :   

Re: księga II ,, wielka bitwa ernesta"

rozdział VI - jeden za wszystkich , wszyscy za jednego.
ZAczęło poadać. ernest biegł mokry do domu maćka.staną przed małą kamieniczką , wszedł do środka , na ostatnie , czyliu drugie
piętro i zapukał do domu maćka.okazało się, żę fred również tam jest. znajomi mieli się dogadać gdzie schowają pieniadze.
-będą leżały tu , pod tym kafelkeim kuchenny mjak coś.-poweidział maciek.
-nie mamy czasu do stracenia!-
-coś się stało?- zapytał karczmiarz.
-wiem już kto jest sprawcą całego zamieszania!-
-kto!- wykrzykneli chórem maciek i fred.
- pamiętam kiedy pierwszy raz po dwóch latach spotkałem sie z tadeuszem w karczmie gwiazda polarna.włąśnie wrócił z wojny.
wymieniali się z kolegami wrażeniami , opowiadali sobie jakie łupy zdobyli.ku zdziwieniu swoich przyjaciół tadeusz zrabował
tylko obraz dla kogoś . i tu rozmowa się przerwała , kamendant nie chciał wchodzić w szczegóły.potem na weselu miałęm sprawdzać
zaproszenia.pwne dwie osoby wpuściłęm bez niego , bo jak mówiły były ważnymi gośćmi kemendanta , i nei przyszli na wesele.
wpuściłęm ich , sam nie wiem czemu , nie umiałęm odmówic.kiedy tańczyłęm z tosią widziałem dziwną osobę w dziwnym kapeluszu.
miałą olbrzymią rózową suknie po ziemię  , wenecką maskę zakrywającą twarz i wielki , brązowy kapelusz.to był dziwne.potem
tadeusz poprosził mnie , żebym poszedł po wino do pwnicy.na dole słyszałęm... dziwne szepty dochodzące z wszystkich ścian ,
zrobiło się zmino , i jakoś ciemniej niż przedtem.pobiegłęm przerażony zameldować o tym komendantowi i potem znalazłem ich
na ziemi z lysloem.oskarżany o zabójstwo ne chciałem tego słuchać i wybiegłem.wtedy ktoś dokonał włamu na stryh.ukradł
dużo pieniędzy , zawiniętych płótno o takim samym kaształcie jak obraz.włamywać tamtego wiecozoru próbowano siejeszcze 2 razy.
potem obejrzeliśmy dowód , poszedłem do jakbuba , i tam zupełnie przypadkiem dowiedziałem się , że ten nowak jest mecenasem sztuki.
przypomniałąo mi się nagle to o czym nie chciałęm pamiętać , czyli kapelusz.taki sam kapelusz miał darko.wysnułem wtedy
hipotezę.obraz był przekazany , dla klekcjonerów.nimi pewnie yli tajemniczy goście.nowak dowiadując się o kupcach obrazu
przyjechal , by przebić ich cenę.wtedy oni zamordowali go i chcieli zmusić na siłę komendanta do oddania obrazu.uderzyli go
pałką po głowie by zemdlał , ułożyli całą scenerię tak jakby tomasz zabuł łysola i sam się uderzył pałką.sami zaś poszli po obraz
lecz , jak tam wszedlem i zrobił sie zgiełk , musieli przeczekać.kiedy wkońcu przyzedł ktoś na górę  izobaczył slady włamania,
zrozumieli , żę ktoś ich ubiegłz kradzieżą.ale złodziej ukradł niewłaśćiwy worek.więc wtedy był dokonany drugi włam z ich udziałem.
skońćzył się niepowidzieniem , i przyjściem jakuba na górę.trzeci włam dokonał darko w pnownej próbie zdobycia obrazu.
-sam na to wpadłeś?- zapytał maciek.
-tak , ale nie móie , że moja teoria jest na pewno poprawna.-
-i co mamy teraz zrobić?-spytał karczmiarz.
-no koledzy złodzieje , czas na mały włam!- powiedział pedałek.
-czy ty chcesz powiedziać , żę my mamy razem... no wiesz.... tam pójść... i wykraść obraz?-spytał się z niedowierzaniem fred.
-skoro ten obraz jest tak ważny dla komendanta , łysola , kolekcjonerów , i darka , to nie mamy wyjścia.zresztą obawiam się
żę dziś może dojść do kloejnych włamań.nie mamy czasu do stracenia.-
-nie możemy tego powiedziać policji?- zaytał maciek.
-nie bo zabraliśmy dowód osobist łysola , przez co zniszczyliśmy poszlaki niezidentyfikowanego łysola i zaglądałem do księgi
jakuba co jest surowo zabronione.co więcej jakby się komendant dowiedzial , że ja wpuściłem tych kolekcjonerów.... musimy
zrobić wszystko na własną ręke!-powieział ernest.
-ale do tego trzeba się przygotować.-powiedział fred.
-wystarczy scyzoryk - włamywacz ktory mam zawsze przy sobie , zakłądamy kurtki i idziemy.-
-ale to przyestępstwo-powiedział karczmiarz.
-jeśli ten obraz wpadłby w ręce darka , to dopiero było by zagrożenie i to napewno większe niż mały włam.-powiedział pedałek.
-a wogóle wiesz jak ten obraz działą i czemu jest taki cenny?może on tylko chcą go sprzedać.-powiedział rudzielec.
-nawet gdyby to te pieniądze nie pójdą na domy dziecka i drogi.-
-cóż od tego jest przecież Tusk.a wogóle wiesz jak wygląda ten obraz?-zapytał fred.
-pełna improwizacja koledzy , ale jak coś mogę iść sam.-
-jak kumple jesteśmy zobowiązani ci pomóc , zresztą być może właśnei  w naszych rękach spoczywają losy wielu ludzi-powiedział maciek.
-zakładać płaszcze , koiniarki jeszcze macie chyba te co rozdawali w stowarzyszeniu?-spytał ernest
-tak , to pamioątka , a maciek nie mógł jej wyrzucić , przecież dalej kradnie.-stwierdził karczmiarz.
-czekajcie tomasz tkwi w śpiączce lecz jego stam się polepsza , z dwa dni powinien się ocknąć , nie możemy z nim pogadać?-zapytał maciek.
-boje się , że już ktoś nas ubiegł z kradzieżą , szybko biegniemy -powiedział ernest.
-no to w drogę....-powiedział rudzielec.
koledzy i ubrali się , i mimo złej pogody pobiegli pod rezydencje tomasza.

Offline

 

#7 2013-12-21 23:41:00

 papkin

główny moderator

Zarejestrowany: 2013-12-17
Posty: 20
Punktów :   

Re: księga II ,, wielka bitwa ernesta"

rozdział VII - Ernest von włamywacz.
patrzyli się na dwór komendanta , był wielki i mroczny.
-jak przejdziemy przez żelazne , duże ogrodenie?-spytał maciek.
-choćmy z tyłu , tam jest żywopłot.-stwierdził ernest i trójka udałą się na tyły domu.
bez problemu rozszarpali żywopłot , i przeszli na drógą stronę.zaczęli się chicho skradać po podwórku.stwierdzili , żę podszepdna
im będize drabina.maciek skradał się do budki po nią.nagle wybiegł z tamtąd.
-uciekamy z tąd tam są.... - maciek nie dokońćzył , bo omało nie krzykną z bólu.
z budki wybiegły na warczące wilczury , i właśnie jeden ugryzł go w kostke.rudzielec przewróciłsię a psisko przygniotło go
wielkim cielskiem. i w furi szykowal się do kolejego ugyzienia.ernest nie wiedział co robić , ale fred widiediał.
-skup ich uwagę na sobie , zaraz przyjde.-powiedział katczmiarz i poszedł do stodoły.ernest wzią patyk , i rzucił nim w wilczury
bestie popatrzyy w stronę patyka , podbieglyu do niego , i zauważając że zostały oszukane rzuciły się na pedałka.bidak zaczą
uciekać , i wskoczyłna gruszę , a za nim powtórzył to maciek.
-ciszej głupie psiska!spać się nie da!-krzyknęł żona tadeusza przez okno.
wtedy wkroczył fred.był w zbroi z metalowego śmietnika aż po ziemię wystałąy mu tylko ręce i głowa.podbiegł do psów i pociągną je za
ogony.zwierzaki rzuciły się na  nim , a on wbiegłdo budki , zwabiając tam psy i blkoując zbroją przejście ciekł zamyakjąc
szybko drzwi.
-fred.... szacun , nic więcej nie powiem.-stwierdził zszokowany ernest.
-siła barmana , a co!-powiedział triumfalnie fred.
złodzie wzeli drabinę , przystawili do wschodniej ścniany , i wspięli się do dachu.zobaczyli tam wcześniej już wybitą szybę
podczas trzeciego włamu. weszli do śrdoka , i odsapneli.
-jak wygląda ten obraz ernest?-spytał fred.
-tak.... y.... nei wiem.... szukajcie worka w kształcie obrazu.-powiedział pedałek.
nie dane im było długo się rozglądać.za dwie minuty ktoś wszedł na strych.wszyscy jak jeden mąż schowali się do pustego kufra.
ernest zrobił małą szczelinkę i zaczą wyglądać.
-kto to jest?-szepną fred.
-to kelner , ten który pracuje tu jako lokaj , i zobaczył mnie na miejscu zbrodni.-
stał tam mężczyzna w białej zapniane za guziki koszuli.miał długie czarne spodnie i blond włosy z domieszką czarnych postawione
na żel.rozejrazł się na korytarzu , potem zamkną drzy i przekręcił klucz w zamku.zapalił świeczkę i podszedł do kufra przyjaciół.
ernest byłjuż pewnien że są zdemaskowani , lecz kelner wybrał kufer obok nich.otworzył go i wyciągną z niego jakiś obraz.
wtem jakaś na czrno niczym ninja ubrana postać wyszła z pośród półek.
-co kombinujesz?-zapytał męski głos.
-nic, nic... upewniam się czy obraz jest.- powiediał piskliwym głosem kelner.
-mieliśmy się spotkać za godzinę. nie radzę za mną zadzierać , czy ty chciałeś zabraćo obraz?-spytał się człowiek w kominairce.
-nigdy by mi to nie przyszło do głowy!-powiedział prawie szeptm trzęsący się kelner.
-łżesz jak pies.-powidził spokojnym głosem tajemniczy gość . - tomasz kazał ci sprzedać go i masz t ozrobić czy chcesz czy nie
chcesz , rozumiesz pacanie!-powiedział już poddenerwowanym głosem.
-cóż , chyba nie byłdo końca świadom tego co robi , ale.... -
-zamknij się , mam tu dokument zapłaty i pieniądze , dawaj mi to , to przecież uczciwa transakcja , doceń to , że go nei ukradliśmy.-
-nie , nidgy!-krzykną kelner.
-coż , więc muszę go zabrać siłą?-
-opuść ten dom , albo zgłoszę was na policję.-
-dawaj obraz!-
wtedy kelner odłożył obraz na podłogą , i sięgną do kieszeni , po nóż.
-won mi z tego domu , już tu i tak mamy przez was kłopoty!- wrzasną lokaj.
-zostaw ten nóż jeśli ci życie miłe - powiedział zamakowany mężczyzna sięgając po katanę.
wtedy lokaj nagle pochwycił nałądowaną wcześniej kusze , wycelował w mężczyzne i bez zawachania strzeił.czarny facet nie
spodziewał się tego i myśląc , żę to tylko żąrty kelnera nie był nawet prygotowany na atak.strzała trafiła w żołądek , i przebiła
ciało biedaka na wylot.mężczyzna cicho upadł na ziemię.kelner odłożył broń , przyglądał sie jeszcze minute ciału , potem
zawlókł ciało do kąta , usiadł na skrzyni  ernesta i urył twarz w dłonach.,, zabójca kelner.... ale cóż miałem innego uczynić"
myślał lokaj.po 20 minutach zszedłze skrzyni , i udał sięna dół udając , że nic się tu nie stało.
-ok , spoczko !rozumiem ernest , żę to twoje klimaty no wiesz , te kłotnie , zabójstwa , takemnice , skarby , tarapaty, ale
to mnie nie ciągnie jakoś... wiesz ja chyba z tąd spadam-powiedział fred.
-mówiłem!ten obraz jest bardzo cenny -
-co teraz robimy ernest , zaczynam panikować!- gorączkował się maciek.
-bierzemy obraz ,i do mojego domu!- rozkazał ernest.
ernest i rudzielec podeszli do obrazu , i podnieśli go.postanowlili go znieść na dół po drabinie.nagle rozległ się huk.
to fred bawiąc sie dziwną maszną podobną do maszyny krawieckiej spowodaował jej eksplozje , i pożar.
-brawo!specjalne podziekowaania od policji!hmmm.... kto zabił łysola?może ta osoba co spowodowała pożar i dokonałą włąmu-
wrzasną na całę gardło ernest.
-ee..... sorka... , ale nie zapominaj kto was przed psem uratował!-powiedział dumnie karczmiarz.
-debil- skomentował ernest.
całą trójka zaczęłą ewaukacje.było słychać wrzaski i dzwięki krzątania się na korytarzu.maciek zaczą zchodzić pierwszy , a
zaraz za nim fred.drzwi otworzyly się z hukiem - to dwóch lokai i zona tadeusza wbiegli na strych.
-łobuzie , stój widze cię- krzyknęła 50 letnia , gruba kobieta.
ERnest był nakryty!ale musiał ratować przyjaciół . poczekał aż znajdą się 4 metry nad ziemią  i popchną drabinę , a jej
użytkownicy wpadli bezpiecnie w krzaki ukrywając się zarazem.lokaj pochwycił kusze którą zabił zamaskowanego mężczyzne,
i wycelował w ernesta.
-stój , albo strzelam !- powiedział kelner mróżąc oczy od gryzącego dymu.ernest szybko podbiegł do lokatorów domu , bo
ogień zaczą zabierać się za okno i nie miałdrogi ucieczki.podniósł stojące wiadro z wodą do mycia podłogi , wylał ja na
drzwi trawione przez ognień , i wypchną mieszkańców domu za próg.kelner - zabójca , wybiegł z domu , po pomoc , a ernest
oddał się w ręce gubej damy.

Offline

 

#8 2013-12-21 23:42:08

 papkin

główny moderator

Zarejestrowany: 2013-12-17
Posty: 20
Punktów :   

Re: księga II ,, wielka bitwa ernesta"

rozdział VIII - dzień rozprawy.
regularny żołnierz miasta carvahal  był dobrze uzbrojony.nosił łuskata kolczugę sięgającą po kolana , czarny
heł z ostrym ,15 centymetrowym szpikulcem na czubku i czarne kozaki sięgające po kolana.uzbrojeniem była 2 metrowa włócznia.
do armi byli przyjmowani  wszyscy chętni , a wykazujący się szczególna siłą lub umiejętnościami szli obowiązkowo.w eskorcie
właśnie takich dwóćh drabów ernest był prowadzony na salę sądową.przyprowadzono go na podium tak , że był na wysokości podium
sędziego tak ,że patrzył  prosto w oczy .z prawej strony siedział jakiś staruszek w czerwonej szacie pełniący role prokuratora.
z lewej natomiast siedział  w zielonej szacie jakub jako obrońća.sala byłą duża i mroczna pomalowana odcieniem czerwieni
przechodzącym w czerń i były tam wielkie okna.
-witam szanownych państwa!dziśejsza rozprawa będzie dotyczyć ernesta von P.!jest on oskarżony od dokonania zabójstwa , pobicia
ze skutkiem niemal , że śmiertelym , włamu i podpalenia.proszę szanownego prokuratora o zabranie głosu.- powiedział sędzia.
argumenty jakuba zdecydowanie przegrywały z oskarżeniami prokuratora.głos zabierali świadkowie fred , maciek , staruszek - lekarz,
panna młoda i nawet kalner zabójca.ernest miał jednak dla niego litość i nie powiedział o czarnym drabie , widział , że
lokaj miał jakiś problem i chciał go rozwiązać.to było napweno związane z zabójstwem łysego.
-pod światłęm owych zarzutów i po obradzie , wnoszę dal ernesta von P. kare dożywotniego pozbawienia wolnosci.-poweidział sędzia.
nagle na korytarzu rozległ się hałas , drzwi natychmiastowo otworzyły się na ościerz i wbiegł przez nie 35 letni mężczyzna z rudo - blond włosami.
miałna osbie brązowy kozuch , garniturowe granatowe spodnie.mimo takiego wieku na jego twarzu było widać zmarszczci.
męzczyzna miał przy sobie torbę zawieszoną na ramieniu.wybiegł na środek sali i klękną naprzeciwko podium sędziego.
-proszę mnie zamknąć to wszystko moja wina!ja to zrobiłem!-krzyczał tajemniczy mężczyzna.
-co?widziano wyraznie ernesta i nawet dawał dowody , że jest ernestem .- poweidział zaszokowany sędzia.
wtedy nieznajomy otworzył tornę i wyspyałz niej taką samą lnianą koszulę jaką ma ernest , takie same beżowe spodnie , takie
same stare trzewiki , takei same okulary i perukę wyglądającą jak czupryna ernesta.jako , że mężczynza sam się przyznał ,
i tłumaczył , ze zrobiłto by wrobić ernesta za to co zrobił mu kiedyś , zamknięto go a prawdziwy ernest ostał zwolniony.
-co to za koleś , znasz go?- zapytał po rozprawie maciek.
-nie wiem kto to! pierwszy raz go widze! ta historia staje się coraz bardziej tajemnicza ~!-odparł pedałek.
-wiecie , zę komendant już sięprzebudził?-powiedział fred , i wszyscy pobiegli z kopyta do szpitala.weszli do dużego , kamiennego
budynku i portier skierowałich na trzecie piętro.
-dzieńdobry panie doktorze możemy porozmawiać z komendantem?- zapoytał się ernest.
-jeśli sie zgodzi - odrzekł doktor a tomasz pokiwał głową - no to prosze , ja wychodzę.-
-tomasz , jak się czujesz ?- zapoytał ernest.
-dobrze , poze tym ,ze głowa boli jak cholera.- odpowiedział komendant.
-czy ty wiesz ile szumu jest wokół twojej postaci?-
-a co , ktoś coś o mnie móił , obgadywał?-
- teraz skup się , czy pamiętasz co się działo zanim straciłęś przytomność?-
-tak ,ale to nie twoje sprawa!-
-może i nie moja , ale wszyscy w miście wiedzą o łysolu.-
-naprawdę?-
-jesteś w zagrożeniu i chyba nie zdajesz sobie sprawy w jak wielkim , a ja wiem najwięcej na ten temat obrazu i chce ci pomóc.-
-eh... nei pamiętam wszystkiego , pamiętam że łysy przyszedł do mnie by kupić obraz , ponieważ bardzo mu się spodobal, i
uważał że jest bardzo stary.potem nagle mój rozmówca podszedł do szuflady , otworzył ją , wyciągną nóz i sam się nim dzgną.-
-co?to najbardziej absurdalne wyjaśnienie tej sprawy , tam poprostu się dzgną?-
- tak , a potem do mojego pokoju ktoś wszedł , nie pamiętam kto , ale pamiętam , że chciałęm się bronić moją pałką.wyrwali
mi ją i walneli w gowę.
-można cie stresować , po tym zabiegu?-
-cóż.. jeśli trzeba...-
-bo wiesz , ja niestety nie rozumiem sam czemu to zrobiłęm , ale wpusciłem na wesele dwie osoby bez zaproszeń dlatego bo
mówiły , ze nie idą na bal tylko są interesantami do pana.-
-co!interesantami? jak oni wyglądali?-
-jedyna co pamiętam to to że byłto jakis facet i dziewczyna.-
-cóż nic z domu nie zginęło i to najważniejsze , nabił byś mi fajke?tytoń leży w szufladce . - powiedziałkomendant wskazując
palcem na szpitalną białą szafkę i podając fajke.
-i jeszcze jedno , kiedy był pan ostatnio w piwnicy?-
-nie wiem ja tam nie chodzę zbyt często , zagladam tam raz może dwa na tydzień-
-i nie widiał pan tam czegos ppodejrzanego , może coś słyszał podejrzanego?-
-nie , raczej nie , a dlaczego pytasz?-
- e tak po prostu , dla upewnienia się . o włąsnie1 mały sprawa  chodzi o to że pana strych spłoną... hehe nietypowa sprawa....-powedizał niepewnie ernest
bo choc wiedział o dziwnym facecie któy się przyznał to wiedział że to on i jego zgraja to zrobiła i czułsię winny.
-co? juz ja im pokaże van bommela!-krzykna komendant i juz chciałsię zrywać z łóżka gdy poczuł okropny ból głowy i
natychmiat wróciłdo pozycji leżącej.wzią zapałke  i zapalił fajke.
-czy pan coś wie czego my nie wiemy? bo my wiemy cos czego pan nie wie i mozemy się wymienic informacjami.-powiedziałz nadzieją ernest.
-w.. w... w... w.. wiecie ja chyba chciałbym wam pow.. albo wiecie nic nic jednak jak się zastanowie to nnie istotne.
-jeżeli to pana uspokoi to złapano już sprawcę pożaru-
-kto to?-
-jakiś szajbus , napewno go pan nie zna.-
-dobra , ja muszę wziąsc leki i pujść na zabieg więc już sie musimy rozstać-
-to odowidzenia-
-no idzcie z bogiem- pożegnał ich tomasz , a całą trójka wyszła ze szpitala.
-ja muszę iś wracać do karczmy , cześć- pożegnał się fred i odszedł szybkim krokiem do swojego interesu.
-maciek , gdzie schowaliście obraz?- zpaytal pedałek.
-u mnie w piwnicy w kamieniczce-
-ja i tak jestem już podejrzany , więc wsiadaj na swojego konia i przywiez mi ten obraz do domu , jak coś więcej ty byś
straciłniz ja.-
-uff... vałem się że tego nie powiesz . nareszcie kamień z serca ! bez przerwy myślałem że go ktoś zobaczy-
- hej , o czym rozmawiacie? - zapytał jakub rzechodząc akurat uliczką.
-o sporcie, pogodie... niec ciekawego - odpowiedział sztucznym tonem ernest.
-wiecie co , bardzo dziwna sytuacje . otóz jak przyszło do zbierania dowodów to okazał się że ten facet udający winego
kiedy doszło do włamu byłna nocnej straży , więc nie mógł dokonać przestęstwa.co więcej ten człowiek jest bezrobotny a
mieszka w wielkim luksusowym domu!-
-jak on się nazywa?
- chyba ernest pawlak , po co ci to? kolejny szajbowaty pomysł?-
-a wiesz gdzie on mieszka?
-zachodznia część centrum czyli jakieś dwie godziny marszu od twojego domu.ehh nie wiem po co ci to mówie - powiedzial uczony łapiąc się za głowę.
-dobra to ja lece.-powiedziałernest i odszedłszybkim krokiem.jakub poczyłsie bardzo głupie , ten ernest mógłcos nabroić.
tymaczsem okularnik chciał złożyć przyjacielską wizytę pawlakowi.tajemniczość jego osoby pasowałą do tego co sie działo wokół.
trzeba byłsiezapytać o co mu chodzi.

Offline

 

#9 2013-12-21 23:42:29

 papkin

główny moderator

Zarejestrowany: 2013-12-17
Posty: 20
Punktów :   

Re: księga II ,, wielka bitwa ernesta"

rozdział IX - obraz
ernest staną przed dużym domem z pięknym ogrodem.choć ten budynke nie był tak duży jak dom tomasza to na pewno był łądniejszy.
był pomalowany intensywnie czerwoną piękną farbą.podjazd był uzypany białymi kamyczkami.ernest staną i zapukał do drzwi.
na progu staną ten sam mężczyzna co w sądzie.
-dzieńdobry , mam do pana sprawę - powiedział pedałek.
-dobrze , choć do salonu.- odpowiedział pawlak i weszli do domu.
skierowali siędo salonu , umeblowanego pieknymi meblami.
-już wiem o co chcesz mnie spytać i wiedz , żę to był akurat przypadek , że to stało się podczas twojej rzprawy- powedział właściciel domu.
-ale wiesz , że to było naprawe dziwne i podejrzane?- powiedział ernest.
-cóż, od keidy południe zaczęło nam grozić rozpoczą się obowiązkowy nabór do wojska wszystkich bezrobotnych i ja też musiałęm z wtym uczestniczyć-
-bezrobotny? to czemu  masz taki piękny dom?-zapytał z niedowierzaniem pedałek.
-a no czasem coś rodzinka przyśle , czasem coś się znajdzie jakiś cenny kamyk w lesie...-
-jesteś poszukiwaczem  diamentów?-
-nie , nie nazwał bym tego tak-
-słyszłem , że ten wypadek w sądzie był po przedawkowaniu leków , czy to prawda?-
-stuknij sie w głowę!pieniędzy mam coraz mniej i cieżko żyć . słyszalem o twojej historii więc miałęm okazje .zamówiłem
u szewca i krawcowej takie same rzeczy jak ty masz a nawet peruke sobie kupiłem.mi siękończą pieniądze i jeszcze do wojska
każą iść , więc udawałem ciebie by móc pójść do więzienia , a nei mieszkać tutaj na śmietniku i jeszcze w wojsku być.aby
nie pomyśleli że to było specjalnie na łóżku w sypialni ozstawiłem kilka pustych paczek po pigułkach na ból glowy.potem
jak odwiedzno mój dom stwierdzono , że przedawkowaem leki.
-to było.... calkiem chytre... , i napradę tylko tyle?-
-tak , nic więcej niż chęć znależenia sobie przyjemnej miejscówki w wieziennym lochu -
-jesteś chory!-
-cóż.. nie oceniaj ludzi póki ich dobrze nei poznasz - powiedział mężczyzna z tajemniczym uśmiechem.
-i teraz ja jestem znowu winny?-
-dziwna sprawa , bowiem sędzia zmienił zdanie i uniewinnił nas obu-
-jeżeli to wychodzi nam na krozyść bezwzględnie to powinniśmy się ieszyc i zapomnieć o tym-
-teraz juz nie znajde miejscówki w więzieniu.... -
-jesteś naprawdę dziwnym człowiekiem , a może sprzedasz ten dom i zamieszkasz w chociaż mniejszym to samowystarczalnym.-
-nie mogę , jestem tak zadłużony zę jakbym zprzedał to wszystko i tak pójdzie do banku .-
-hmmm.... może zamieszkac mu mnie przez jakiś czas przecież nie ważne od motywów to jednak uratowałeś mnie.-
-nie , póki mam mózgownice coś jeszcze wykombinuje-
-nie no jakbym patrzył w lustro!ale jak coś wiesz gdzie mnie szukać?-
-a myslisz że jak cię szpiegowaem aby cię dobrze udawać?-
-ty świnio-
-ja już musze lecieć na trening łuczników -
- to z Bogiem-
-no cześć - zakończył pawlak , a ernest wyruszydo domu . przypomniał sobie że 6 godzin temu kazałmaćkowi zanieść obraz do
jego domu więc czas mu się przyjrzeć.wszedł do meiszkania i zauważył pakónek na łóżku.najpier poszedł do szufladki i
wyciągną z niego świeczkę która zapalł by mógł cokolwiek widzieć.wzią obraz pod paczhę, zamkną drzwi na klucz i poszedł
do swojego ,,bióra".tu zostawił już drzwi otwarte.usiadł na krześle przy biórku i rozpakował worek.obraz przedstwiał na pierwszym planie
starego mężczyzne z rudą brodą siezącego przy biórku na krześle.głowę miał obruconą w kierunku oglądającego , prawa ręka
zwisała wzdłoż ciała , a lewa trzyłała na wysokości kolana kompas.tło było całe intensywnie czerwone jak ściany domu
pawlaka.całe dzieło było namalowane na płótnie , miał jednak jeszcze całość byłą dodatkowo obramowana drwenaną ramką i
z tyłu był zabity również deskami.ernest patrzyłsię na obraz  zastanawiając sie co takiego cennego widzieli w tym włąmywacze.
zaczął jezdzic ręką po szorstikm płótnie czekając na natchnienie.drzwi zaskrzypiały  i nieco się bardziej otworzyły.
ernest spojrzał za siebie lecz nic tam nie było.
-ach ty paranoiku , już zgłupiałeś a nawet jeszcze nie postarałeś sie dobrze zaledwie trzydiestka na karku - powiedziałernest i wrócił do rozmyśleń.
postanowił obejrzeć obraz od tyłu , lecztu nic rówież szczególnego nie było.choć nie był znawcą sztuki to na oko było widać
że obraz nie jest szczególnie stary ani piękny.rnest podniosł obraz i wrzasną z bólu - to drzazga z bramowania wbiła mu się
w palec . wypuścił z rąk dzeiło i tylne zabite deski pekły.pedałek żąłośnie rzuci się na ziemię i gorączkowo próbował przymocować
tylne deski z powrotem, lecz nie dało to żadnych skutków.wtedy zauważył coś co mu umknęło . z tyłu obrazu wypadłą mała
karteczka.pospiesznie rozwiną ją , lecz nie było tam żadnej litery. schował ją do szafki w biórku a obraz poszedł włożyć
do sypialni pod łóżko razem z deskami.kiedy zmęczony opadłna łóżko z kuchni rozległ się hałas tłuczącego sie szkła i stuki.
.jak błyskawica wpadł do pokoju lecz nikogo tam nie było  . ernest wtedy spostrzegł że roslinka sąsiadująca ze scianą magazynku jest stłuczona
razem z glinianą doniczką.zobaczył również bardzo dziwne ślady ziemi z kwiatka idące do drzwi- jakby but ale nieokońca.
ernest pamiętałjak azmykał drzwi lecz jakimś cudem zostały otwarte.któś zniszcył kwiatek i zdążyłjeszcze niespodziewanie uciec.
ernest zamkną drzwi i z niepokojem poszedł spać .

DOM ERNESTA - PLAN

!------------------------------------ !
!2           !   4                             !
!             !           6                   3!
!            !                                  !
!    --------------------------  ------!                             
! 7                                              !
!------------- ----     !-----------   ! 
!1                          !                 !
!                            !              6 !
!                          3!      --------!           
!           2               !                 !
!   5                       !               6 !
--------------------   ------------- !
                            8

1.zlewik , piecyk i szufladki kuchenne
2.stół , lub w bióze bióko
3.doniczki ozdobne
4.łóżko
5.krzesło
6.szafy
7.lustro
8.wejście

Ostatnio edytowany przez papkin (2013-12-21 23:43:02)

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.golf4.pun.pl www.forumofmaster.pun.pl www.ie2008.pun.pl www.life-of-shinobi.pun.pl www.ckit.pun.pl