papkin - 2013-12-21 23:38:41 |
Rozdział I : spotkanie po latach ROK PÓŻNIEJ Był słoneczny dzień.Ernest kierwoał siędo ulubionego miejsca w mieście - tawerny gwiazda polarna. Stołował się tu od czasu poprzednich wypadków. Od czasu historii ze złodziejem ksiąg miejce te stało siępopularne niczym Justin Bieber.Tego dnia gości nie było mniej niż zwykle , czyli pełno. -Sienka Ernest.- przywitał się fred - to co zwykle na śniadanko?- -tak tak... choć zjadło by się tamtą kaczkę . - Fred poszedł do kuchni i przyniósł Pedałkowi wędzonego pstrąga i kufel piwa.Ernest zapłacił koledze i poszedł w poszukiwaniu wolnego stolika.ponieważ owego nie znalazł musiałsię dosiąść.jedyne wolne miejsce znajdował się obok typów przy któych nikt nie chciał siedzieć.byli to wojownicy armi miasta carvahal. palili fajki , pili wódkę , i opowiadali sobie historie.Ernest po cichu przysiadł się do towarzystwa i zaczą jeść . typom wyraznie to nie przeszkadzało , bo nawet nie zauważyli i daliej rozmawiali. -mówie ci stary , wojna jak nic , południe mocno się zbroi.-powiedział mężczyzna w zbroi do swoich odydwu kumpli. -nie wierzę w to , oni są od wieków naszymi sojusznikami , to pewnie jakieś nieporozumienie , zresztą jak dyplomata wróci wszystko się wyjaśni.- -nie sądze , to może ta zemsta za zaatakowanie prowincji buntowniczej leżącej na ich terenach... lecz dali nam pozwolenie.- -co jak co , ale warto było , niezle się nałowiłem , taka kasiora! z tego zrabowanego złota wychodzi 10000 talarów!.- -a ja zrabowałem tylke klejnotów , żę to chyba bedzie 70000 talarów! a ty co tadzi złowiłeś?- zapytał mężczyzna który najmniej się z nich odzywał. -wiesz , powiem ci , żę nic ciekawego... - - a ten pakunek co go wynosiłeś , to co to było?- -e tam nic takiego.. taki obraz , koleś taki mnie poprosił o niego , kolekcjoner.- -i tylko go zrabowałeś?- - wiesz co , lepiej się nie wtrącaj w sprawy , które cię nie dotyczą i módl się by ciebie nie dotyczyły. zresztą mam pieniądze i wydaję niedługo moją curkę jadzię za mąż , za tydzień wesele , mówiłem wam?- -jadzię? dzień dobry panie tadeuszu!- -jejku , to ty ! nie poznałem cię! Tadeszu nie był znajomym Ernesta , a raczej wrogiem do któego odczuwał respekt.zawszę kiedy jego stowarzyszenie dokonywało napadów to on pierwszy ze swoim odziałem był na miejscu by opanować sytuacje.zawsze keidy patrzył w oczy Ernesta brała go litość.on włąśnie uchornił pedałka przed więzeniem . przez niego Ernest musi kraść teraz po kryjomu by nie stracić zaufania komendanta.tadusz spluną na ręke i podał w celu powitania Ernestowi . Pedałek poczuł się zkrępowany , ale wychowanie nauczyło go , że lepiej w takiej sytuacji podać. -Pedałek , Pedałek.. nadal funkcjonujesz pod ksywką lis?- -przez to , że śledząc mnie zlokalizowałeś naszą siedzibę to już raczej nie .- powiedział wzdychając Ernest. Starzy ,,znajomi " zaczęli sobie opowiadać co stało się na wojnie tadeusza , a Ernest opwiedział o przygodnie ze złodziejem ksiąg. -wiesz co... naprawde wydobrzałeś prze ten czas i będzie to trwaćprzynajmniej do czasu kiedy nie skończą ci się pieniądze.- powiedział uśmiechając się komendant.- -ty też nie jesteś taki wkurzający jak kiedyś - wtem Ernest ugryzł się w język , co on wygaduje! ,, szacunku trochę dla niego , nie bądz pedałkiem Pedalek!" mówił w myśliach.Tadeusz zaśmiał się tylko. -wszyscy kryminaliści tak mówią kiedy mnie poznają jak człowieka , a nie tego sztywnego funkcjonariusza.wiesz co mogę zapomnieć o tym co się stało dawno temu jeżeli zrobisz coś dla mnie.- -słucham.- -mógł byś być kelnerem na weselu mojej córeczki , bo wszyscy profesionaliści są zajęci. zapłace!- -o tak , to będzie zaszczyt panie komendancie.- wtedy tadeusz wyjaśnił mu wszystko co będnie musiiał robić , przygotować. -to widzimy się w sobote mój kelnerze!- -do soboty!- Ernest miał szanse się zrehabilitować w oczach tak ważnej osoby!postanowił zacząć ćwiczyć już dziś , w poniedziałek
Ostatnio edytowany przez Ernest Von pedałek (2013-07-03 21:47:31)
|
papkin - 2013-12-21 23:39:10 |
Rozdział II :czas przywdziać kamasze pierwszą rzecz jaką zrobił ernest było wybranie się na targ.Tadeusz zlecił mu kupienie adekwatnego stroju dla kelnera , więc Pedałek za kończące się mu pieniądze zakupił sobie eleganckie , czarne spodnie , bałą koszulę zapinaną na guziki i krawat. wrócił powolnym krokiem do swojej siedziby. tak , to byłą bardziej siedziba niż dom poniważ ani trochę nie przypominało to domu.włąściwie jakiś przechodzień mógł to pomylić ze stajnią (i tak się nawet raz zdarzyło).podupadający , słomiany dach, ściany z starej , białej cegły posklejane cementem tylko w niektórych miejscach i spróchniałe drzwi. na podwórku stała tylko taczka i kamienne studzienka , ale cóż więcej wymagać od domu złodzieja.Ernest przejżąłsię w popękanym lustrze , spluną na ręke i odgarną do tyłu włosy. -no!wykapany kelner!-powiedział sam do siebie wyraznie zadowolny z nowego wizerunku.jeszcze skoczyłna podwórko sąsiadki i ukradł różę , którą przypią jak medal - miałą ona dodać mu trochę koloru i męskości.rozległo się pukanie do drzwi.był to listonosz.wręczył kopertę Ernestowi , dosiadł swojego muła i ruszył dalej .Pedałek rozpakował list , no nie!tego się nie spodziewał , list nadany był z koszar miasta carvahal.rozpoczęły się przymusowe rekrutacje bezrobotnych do wojska. Erest pamiętał jak mężczyżni w ,,gwiezgdzie polarnej " mówili coś na ten temat, więc jednak to prawda!Ernest leniwy z natury , aż z wrażenia usiadł na stole i przeczytał list jeszcze 10 razy z niedowierzaniem.nie chciał iść do wojska , ale było napisane , że za to grozi kara.zabranie miało odbyć sięnazajutrz o czwartej popołudniu w koszarach.Jednak Ernest wciąż miał rozum , i pewny , żę jeszcze coś wykombinuje zasną na łóżku czytając ponownie list 25 razy. ******************************* koszary były ogromną fortecą obok zamku.łucznicy patrzyli z wysokich wież na biednego Ernesta .przeszedł przez wielkie wrota do środka na wielki plac.szedł za innymi rekrutami , aż doszedł na mały placyk , wyłożony kostką pomiędzy różnymi małymi budyneczkami. siedizało tam kilkanaście osób i rozmawiali ze sobą. -baaaaaczność!- rozległ się krzyk.to generał wyszedł do rekrutów.był to wysoki drab w wieku około 40 lat.miał fioletową pelerynę,niebieską koszulę , zielone spodnie i duży żelazny , ozdobiony czerwonymi piórami hełm na głowie.był umięśniony. -witajcie. jak wiecie połudne zbroi się przeciwko nam.potrzebujemy więcej żołnierzy , a sokoro y bezrobotni nie macie nic innego do roboty będziecie chronić miasto do czasu minięcia zagrożenia.każdy z was dstanie 60 talarów na koniec zamieszania. ponieważ w walce jesteście zieloni , zaczniemy od treningu który pokaże czy jesteście mężczyzni czy mięczaki.by uniknąć nieporozumień mięczaki będą mięsem armatnim bądz będą służyć rycerzom na polu walki.mem tu miecz , będziecie się pojedynkować i do pojedynków podchodzimy w kolejności alfabetycznej.JASNE?!- - tak panie generale . - odpowiedzeli wszyscy chórem , i pojedynki się zaczęły.nie było to nic interesującego , ponieważ walka nie byłą na śmierć i życie , a i wszyscy byli amatorami. -następni na liście są :PEdałek!Romański!bierzcie broń i stawać na arenie.przeciwnikeim Ernesta był równi chudy jak on szatyn , z króciutko zciętymi włosami.staneli na maleńkiej arenie uformowanej z kkilku cegiełem leżących na ziemi. -Pedałek , słysząłem , żę jesteś lama i z tym złodziejem ksiąg to byłczysty fart , więc nie przedłużajmy tego i lepiej się daj chyba , że chcesz się upokorzyćjeszcze bardziej.-powiedział szyderczo przeciwnik Ernesta.Ten jednak zignorował go i walka zaczęła się.Ernest na początek trzymałsię z dala od przeciwnika , lecz on też nie chciał zaczynać więc Pedałek zaczą powoli do niego podchodzić.Niespodziewanie , z kocim refleksem szatyn doskoczył do Ernesta i omal nie zadał mu ciosu zabezpieczonym oczywiście ostrzem , lecz ten w ostatnim momencie zobił unik.Romański zaśmał się tylko i podszedł do Ernesta.zaczeli walczyć niczym szeremierze , lecz w tej walce zdecydowanie wygrywał szatyn.po minucie ernest dostał mieczem w brzuch i walka się skonczyła. -lamer , coż więc będziesz czyścić buty i nosił broń dla takich jak ja heh.- zaśmiał się Romańśki. -ech Pedałek , wojownika to z ciebie nie będzie , ale wierzę , że jesteś coś warte jak jeszcze tu niektórzy przegrani , potem jeszcze poćwiczymy strelanie z kusze . - powiedział wzdychając generał. w tej konkurencji Ernestowi poszło dużo lepiej.zają czwarte miejsce w strzelaniu do tarczy na 9 osób.najlepsza piątka otrzymała lekki pancerz , kuszę i kołczan strzał oraz parę kamaszy. -dobrze , więc wojownicy mają stawiać się codziennie o 18 na treningi , a kusznicy , wy będziecie mieli nocne warty , dacie odpocząć paru innym.oczywiście reszta generałów właśnie rekrutuje też innych.łuczników potrzebujemy jeszcze ze 400 , ale z tym chyba nie będzie problemu.-powiedział generał i wypuścił gromadę d domu. Ernest powilnym krokiem poszedł do domu , ten dzień był męczący.kiedy wrócił byla już dwudziesta i zapadał mrok.jeszcze jutro miał trening o 14 więc musiał się pożądnie wyspać.
|
papkin - 2013-12-21 23:39:32 |
Rozdział III - sztuka bycia ernestem Ernest wszedł do baru zaspany , i zmęczony.mimo , że wcześnie się położył,to zanim zasnązajęło mu to z 4 godziny. -oho dieńdobry pedałek , dopiero dwunasta, niemogłeś jeszcze troche pospać?-powiedział ironicznie fred. -ech.. gdybyś wiedział co się wczoraj działo - wzdechną Ernest i zaczą opowiadać o wczorajszym dniu.Fred tylko się zaśmiał. -hehe , zawsze wiedziałem , że wkońcu państwo zabierze sięza ciebie , i co mówisz , że masz ten trening o 14?- -nie , przenieśli go jednak na 16 , jakoś zmienili plany czy coś tam...- -no to może potrenujemy te kelnerowanie , miałeś wieczoram , ale możemy teraz skoro masz czas. -dobrze tlko najpierw coś zjem , dziś wyjątkowo kawusia i szarlotka- -E , tosia , zaprarz kawę.-krzykną doswojej kucharki , ktora była w kuchi.Ernest zjadł , zkromny posiłek , i zabrali się do pracy.Fred przyniósł mu fartuch , by nadać mu troche wyglądu kelnera , zatrałdłonie i zaczą przemowę. -to jest dość łatwe , trzeba mieć tylko nerwy ze stali , być przesadnie miłym i przekonującym . na razie idz dotamtego stolika i odbierz zamówienie.- Ernest podszedł do stolika , gdzie siedziała gruba matka z półrocznym dzieckiem.Pedałek staną i czekał na reakcje.kobieta bujała dziecko. -hmm.. hm.. - ZAkrząkną Erenst niecozniecierpliwiony. -tak proszę pana coś pan chce?- zapytałą kobieta -jestem kelnerem , czy zamóiła by coś pani?- -nie... raczej nie! przyszłam tu tylko przewinąć dziecko.-odparłą spokojnym głosem kobieta. -CO?albo pani coś zamaówia , albo wypad mi z tąd.-powiedział ostrym tonem zirytowany Ernest. -niech pan sięuspokoi , dwie minuty i skończę.- -prosze miz tąd wyjść , już!-krzykną kelner , a obrażona kobieta wyszła.Ernest podszedł dumny do Freda. -i jak , może być?-zapytał -nie będe mówił co zle , bo wszystko od początku było zle więc po prosru zabierzmy się do pracy,widisz tamtego dziadka? podchodzisz do niego i mówisz ,,co dla pana podać" , a gdybym powiedział nic , daruj mu , może potem by się jednak na coś zdecydpwał , a dalej inproziwuj.-wytłumaczył Fred , tym razem poszło wszystko dobrze.już udało mu sięobsłużyć 6 osób prawie poprawnie. -Swietnie , jeszcze obsłuż tego grubasa i będziesz gotów.- Erenst podszedł do grubasa wwieku około 25 lat. -co podać szanownemu panu?- -poposzę żeberka w miodzie , zupę po krolewsku i duże lody ,,kolorowa rozkosz"-Powiedział grubas , a kelner poszedł zgłosić zamóienie do kuchni. - super!taki klient rzadko się zdarza , tyle kasy zarobimy na nim!-powiedział podekscytpwany fred. minęło pół godziny , Ernest przyniósół grubasowi posiłek z kuchni. -kelner!- krzykną po 10 minutach tłuścioch - prosze tu przyjść - -tak słucahm-powiedział Ernest lekko zirytowany stosunkiem klienta do jego osoby. -tu są mrówki panie , nie będe płącić za robaczywe jedzenie!- -CO?nasze jedenie trzymamy w bardzo higienicznych warunkach i napewno żaden robak by się tu nie zalęgł.- -o to co?-powiedział- tłuścioch wskazując na ziemniaki i surówkęz ogórków.-nie zapłące ani grosza za to dowidzenia , szczęście że do sanepidu , was nie podam z litości.widzicie?nawet do zupy mi wlazły!- -przepraszamy oana , ale zjadł pan już dwie trzecie , niech pan zapłaci choć pół ceny!-interweniował fred. -mam przeczytać kodeks włąściciela restauracji restauracji?- -bardzo nam przykro , już może pan iść i szczerze przepraszamy!- -świetnie , i pamietajcie nigdy już nie zajrze do robaczywej nory!-i wtedy coś strzeliło Eresta. -nech pan dokońćzy!-krzykną pedałek -heh dowidzenia - powiedział grubas z zamiarem wstania -niech pan poczeka , mam coś tu dla pana , to akyrat na mój koszt , smaczngo - powiedział Ernest i rzucił talerzem w twarz klienta.biedny grubas upadł , a z jego kieszeni wysuną się mały woraeczek i wysypałsię z niego... zdechłe mrówki!Wtedy nawet fred stracił cierpliwość -won mi z tąd i nigdy mi nie wracać hamie!-krzykną pełęn furi karczmiarz , złapał za koszulę grubasa i wyrzucił go za próg. -hamstwo w państwie-skomentował Ernest -i kto to mówi nie wiele brakowało by nam uszed na sucho , szczęście ty po hamsku go potraktowałeś , kończymy na dziś , leć na trening.- powiedział Fred i pedalek powolnym krokiem opuścił karczmę. ********************************* -żołnierze!na glebęi 200 brzuszków na start , ja jeszcze musze omówić ważną sprawę - krzykną generał, i kontynuował rozmowęz jakubem . po 10 minutah skońćzyli i generał wzią się za nas. -ty adamiak , przynieś tarcze do strzelania z magazynku , klucz wisi przy wejściu.- rozkazał generał. -Ernest naprawde!zostałeś łucznikiem?niezazdroszczę nocna warta codziennie!a wojownicy mają tylko treningi!- -cóż poradzić.. nie jestem siłaczem.- -ale napewno zasługujesz na bycie wojownikiem , chciałęś być łucznikiem?- -powiem szczerze nie , ten pancerz gwarantuje śmierć jedną strzałą- -wiesz co pomogę ci , wtedy ty mnie uratowałeś w krypcie , a teraz musze chcoć coś tak małego zrobić dla ciebie.- -e tam.. nic takiego nie zrohiłem , miałem szczęście.- -to zniewaga królewstkiego urzędnika!-krzykną jakub -co? że co?-spytał zszokowany ernest -cicho , pomagam ci - szepną i jakuib i kontynuował - wyzywam cię tu i teraz na walkę na żcyie i śmierć!- -nie nie!-krzykną przerażony Ernest -zamknij się , i bierz miecz , masz mie pokonać , ale tak aby m isię nic nie stało , będe udawać-szapną jakub i wyciągną miecz. Pedałek pobiegł po miez do magazynu i zaczęli walkę , jakub po dwóch minutach przegrał. -proszę o litość wielki Ernesście i przeprszam!-wrzasną historyk udają pokonanego. -dobrze , dziś ernest zlituje się nad tobą , ale mam cięna oku - odrzekł ,,zwycięsca".Jakub podszedł do generała. -dlaczego on jest u łuczników ja się pytam! to prawdziwa potęga , masz go natychmiast przenieść do wojowników!-powiedział historyk. -on jest słabu , fat , że romański jest silny , jednak napewno by go pokonał skoro dał rade z tobą.- -tracisz wspaniałego wojownika , wtedy się spotkaliśmy w mieście , i mówił mi że boli go nadgarstek , więc walka była nie uzciwa.- -dobrze , powiedzmy , że ci wierzę. - wzdychną generał - Pedałęk , idziesz do domu , widzimy się jutro o 13 na treningu.- Ernest szczęśliwy wróciłdo domu.
|
papkin - 2013-12-21 23:39:50 |
Rozdział IV - wydarzenia sobotniej nocy. Ernest siedział na ławce przed rezydencją komendanta , i czekałaż państwo młodzi przyjdą z kościoła razem z tłumem.dom był ogromny.od strony dużych drzwi frontowych , budowla była 25 metrówym budynkiem z wierzami na rogach budwli.z llotu ptaka , było widać , że budowla ma w samym centrum mały ogródek , niczym w rzymskiej villi.w domu znajdowała się również sala balowa , nic dzownego - w czasie pokoju tomasz pracowałjako policjant , a w casie wojny zamieniał się w mężnego dowódcę zbierającego pokazne łupy.żona natomiast byłą kucharką w pałącu królewskim.róznież w utrzymaniu domu pomagała im dwójka pełnoletnich synów. -dobra mój kelnerze , za 5 minut powinni się tu zjawić goście , wpuszczaj ich tylko za okazaniem zaproszenia.-powiedział tomasz - dwóch pozostałych kelnerów pojawi się z gośćmi.- i tak się stało , tłum zaczą się zchodzić , a Erest sprawdział zaproszenia. -eloszka panie pedalski- rozległ sięznajomy głos. -alagan!ty zostałeś zaproszony?-spytał Ernest. -no a jak inaczej mogło być?-powiedział Wojownik pokazując zaproszenie. minęło pięć minut sprawdzania zaproszeń , gości było już chyba z 80! -Ernest!-rozległ się kolejny znajomy głos. -maciek!- Ernest zauważył kto do niego móił , to był maciek , jego najlepszy kumpel ze stowarzyszenia.byłto rudny , krótko zcięty chłopak starszy od Ernesta o 4 lata , a konkretnie miał 32 lata.był nieco silniejszy od okularnikowatego kolegi , ale do alagana brakowało mu sporo.po tym jak stowarzyszenie całkiem upadło maciek musiał kraść na własną ręke jak Ernest ,lecz ponieważ mieszkał na drugim końcu miasta nie widywali sięod roku. -jakim cudem zostałeś zaproszony?- -znajomości z panem młodym heh .- zaśmiałsię maciek , pokazał zaposzenie i przekroczył próg domu. potem wszystko poszło gładko , po 3 minutach wszyscy byli już w środku , i Ernest postanowił pójść zameldować się tomaszowi. -proszę czekać - rozległ się męski głos.jakiś 35 mężczyzna w garniturze z 20 letnią blond dziewczyną w białej sukni po kolana podbiegli do Ernesta. -zaproszenia proszę okazać-powiedział kelner -człowieku , jeśli nie chcesz mieć kłopotów przepuść nas , jesteśmy ważnymi gośćmi , i zapomnialiśmy o zaproszeniu , pan komendant bardzo na nas czeka.-powiedziałą dziewczyna.Ernest rozejał sięczy nikt nie patrzy. -przechodzcie i jak coś weszliście tylnym wejściem i nie wiedziałem was ani nie wpuściłem.-szepną pedałek. impreza rozpoczęłą się na dobre , na szczęśćie pedałęk tym razem bez problemu wydał pierwszy posiłek o 18.przy drugim o 20 też nie było problemu.równie gładko zapalił wszystkie świece o 21.po tym jak pomóbł sprzątacce wyczyścić wszystkie talerze usiadł zmęczony obok maćka i zaczęli kumpelską pogawędke.kapela zaczęłą grać i każdy bez wyjątku został zaproszony do tańca walca. Ernest tańćzył z najlepszą przyjaciółką panny młodej , kucharką freda , tosią.czranowłosa młoda dziewczyna co jak co , ale taniec miałą niezle obcykany.Ernest yacy rozglądać się po sali , czy nie ma gdzieś tadeusza.nagle jego uwagę przykuła pwena osoba.byłą w długiej , różowej sukni , weneckiej masce , ale najbardziej jego uwagęprzykuł dziwny kapelusz , założył by się , żę wudział go gdzieś wcześniej , lecz gdzie?nie miał czasu na rozmmyślanie , bo od razu zaczynałmyliś kroki.po tańcach zmęczone towarzystwo usiadło ponownie przy olbrzymim , długim stole , teraz przyszedł czas na wino. -Ernest , skocz mi do piwnicy , po jakieświno , wytrawne najlepiej - Ernest wszedł na zaplecze , i długim , tunelu tkwiącym w półmróku zchodził w dół.nagle zatrzymał się.miał wrażenie , że coś słyszy.dzwięk wydawał się coraz wyrazniejszy im bardziej sie zgłębiał.Ernest ponownie sie zatrzymał.teraz dobrze słysał że były to ludzkie szepty.dobiegały one z każdej ścany , podłogi , sufitu.Zrobiło się upiornie zimno.zbiegł na dół,i staną a progu tonącego w mroku magazynku , wzią szybko kilka butelek i wybiegł z pżerażeniem na górę.znalazł się w sali i zaczą rozglądać się za tomaszem , lecz w tym tłumie nie w sposób było go znaleść.zobazył jak maciek wstaje od stołu i podszedł do niego. -maciek , gdzie komendant?-ERnest zapytał dysząc . -poszedł do swojego pokoju -odpowiedział maciek -dzięki- powiedział pedalek i pobiegłschodami na górę. wszystko tutaj tonęło w półmroku , cały korytarz na górze.Ernest pocichu otworzył drzwi do pokoju generała.stało tu łożko biórko i kilka szafek.paliła się świeczka. -halo?tomasz?-ZAwołał Ernest. nikt nie odpowiedział , otwrzoył drzwi i zagłębił się do pokoju , by sprawdzić czy komendant nie stoi na balkonie.nage poczuł że pod butem coś chlupoce.spojrzal w dół i pobladł.leżał tam łysy 50 letni mężczyzna z trzema ranami w brzuchu ciętymi nożem , a obok leżał tomasz z wielkim siniakiem na głowie , pałką w ręku , a obok niego leżał noż. -komendancie , czy pan żyje??-krzyczał rozpaczliwe ernest -panie Ermnest gdzie pan z tymi butelkami wina goście już....- to był kelner szykjący Ernesta ,wszedł do pokoju , i az wypuścił na podłogę butelkę wina. -żadnych pytań , pan go łąpie za nogi , ja pod pachy i znosimy na dół.zaraz wrócimy po łysego.-powiedział roztrzęsionym glosem Ernest. żnieśli ciała na dół.od razu zebrałsiętłum gapiów. -jest to jakiś lekarz?-krzykną Ernest.- -tak-powiedział jakiś staruszek-jestem emerytowanym lekarzem.- poszedł do łysola , i obejrzał jego rany , i razy tomasza. -neistety łysy raczej nie żyje , a komendant jest w cieżkim stanie , radze zabrać ich do szpitala-powiedział staruszek , widziałeś sprawcę zbrodzni?-powiedział staruszek. -nie - odpowiedział Ernest. -a jak były ułożone ciała?- -grubas leżał po prostu na podłodze na plecach , tak jak tomasz .właśnie jeszcze komendant trzymał w ręku pałkę , a obok niego leżał nóż.- -cóż mozliwości są dwie , albo komendant zabił łysego i uderzył się nieumiejętnie w głowę by nie było do niego podejrzeń, albo zrobiła to pierwsza osoba , która widziałą ciała , czyli ty.- -co?nei widzisz , że staram im ię pomóc , że wszystko was opowiedziałem , że nie jestem na tyle dobrym aktorem by móc udawać takie uczucia spytaj się Alagana.- -ja nie jestem świadkiem , nie chcę się w to mieszać .-powiedizłą alagan i pspiesznie opuścił tłum gapiów. -sprytne posunięcie ernest , naprawdę profesjonalne.-powiedział staruszek. -odczep się ode mnie dziadzie , a tak wogóle kto to ten łysy?- -to jest ten , no.....-lekarz nie był pewien. -czy ktoś zna tego łysego?-spytał się ernest lecz nikt nei znał odpowiedzi na to pytanie. Ernest klękną i obejrzał rany łysola , i zobaczył jakąś kartę wystającą z jego kieszeni.to był dowód osobisty.PEdałek niepostrzerzenie schował kartę do kieszeni i wstał. -na co czekacie , zabierzcie ich do szpitala , ja idę z tąd - powiedział wściekły Ernest , rozpią białą koszulę , oderwał z piersi różę i wybiegł z slai do domu.
|
papkin - 2013-12-21 23:40:04 |
Rozdział V - brakujące elementy układanki. Była pochmurna niedziela.stan tomasza był stabilny , lecz pacjent przebywał aktualnie w śpiączce.łysol niestety umarł.Ernest kierował się do tawerny ,,gwiazda polarna ".xco ciekawe pierwszy raz maciek odwiedził tego dnia karczmę freda. -ale kwas z tym weselem - powiedział maciek. -już maciek mi wszysko opowiedział - pwiedział fred - nie ni , kto jak kto ale ty naprawde masz kolorowe życie heh- -nie ma się z czego śmiać , to nie ty zawsze wpadasz w takie tarapaty jak ja więc nie wiesz jak się można czuć jako taki pechowiec - odpowiedział ernest. -no żartuję , a tak wogóle wiesz kim był ten łysy?-spytał się karczmiarz. -no tak!-Wykrzykna erenest , całkeim zapomniał, że zabrał jego dowód osobisty z kieszeni.wyciągną dowód z kieszeni i zaczą czytać. -co to jest pedałek?-zapytał rudzielec. -dowód osobisty łysego.- powiedział skupiony ernest. -jak się nazywa?-spytał fred -mariusz nowak , lat 53 , nic więcej się z tej karty nie dowiemy ,ale tu coś jest jeszcze , patrzcie!ile banknotów !-krzykną ernest trójka policzyłą wszystko. -mi wyszło 1000000 talarów.-powiedział fred -mi 2000000 talarów .- odrzekł Ernest -a mi też 2000000 , to razem daje 5000000 talarów!-powiedział maciek. -hmm... dziwne , skoro przestępca zabił łysego , i próbował zabić tomasza , to czemu potem nie zabrał pieniędzy , chyba wiedział żę mariusz ma ich tyle , nei przypadkowo zamach byłzamierony właśnie na niego.-powiedział fred -ale mozliwe jest , że komendant próbował namówić łysego na przyjście z tymi ieniędzmi , potem zabił go na uboczu i aby zmylić trop walną się pałką w głowę , żeby nabić sobie siniaka , i udawać , że cudem wyszedł z życiem , lecz uderzł się tak mocno , że został ogłuszony.- podrzucił pomysł maciek. -właśnie nie chcę , abyś miał rację maciek - rzekl Ernest. - ale muszę już iść , jakub ma do mnie sprawę , lece narka- PEdałek wyszedł z tawerny , i po 2 godzinach był już pod zamkiem , pokazując przepustkę został wpuszczony , do części jakuba. -hej ernest , przyszedłęś nareście!-powiedział historyk . -tak jestem o co chodziło-odpowiedział pedałek siadając na sofie. -wiesz , znaleziono cię jako pierwszego na miejscu zabójstwa , zobaczono cięjak trzymałeś nóż , miałęś ręce i budy w krwi.- -oczywiście , że miałem , cala podłoga byłą mokra , dotykałem krwawych ran , i oglądałęm nóż!- -są dwa wyjścia , albo tomasz zabił łysego , i potem sam chciał...- -tak , już z fredem i maćkiem doszliśmy do takiego samego wniosku.- -i wkrótce odbędzie się rozprawa w sądzie , i czy nie chcial byś abym był twoim obrońcą?studiowałęm też przez 2 laat prawo.- -oni nie mają prawa , jestem niewinny.- -o słyszę już kawa się zaparzyłą , zaraz wracam.-powiedziałjakub , wstał z fotela , i poszedł do kuchni po kawę. Ernest wstał i zaczą się rozglądać po pokoju.był to mały pokoik na szczycie wieży , z mnóstwem regałow z książkami.Pedałęk zaczą rozglądać się , lecz jedna książka przykuła szczegulnie jego uwagę.takiej grubej księgi nie widziałjeszcze nigdy.rozejrzał się i podniósł książkęz półki.tytułjej brzmiał ,,spis ludności miasta carvahal rocznik 1211" i nagle ernesta olśniło. -m.. m.... m... gdzie jest m... - szeptałsam do siebie. - jest mariusz... noga , nokeh , nowak jest!mariusz nowak , lat 53 bankier i mecenas sztuki , kolekcjoner obrazów.to było to czego ernest szukał.szybko odłożyłksięge na miejsce , i niewinnie usiadł na sofie. -wróciłęm , mam kawę -powiedział jakub. - a skąd jesteś pewny , że jestem niewinny?-zapytał ernest -wyszedłeś wczesniej , i nie wiesz , ale tosia mówiła że ktoś jest na górze , poszlismy tam i nikogo ni było , ale znokną olbrzymi worek papierowych banknotów ukrytych w papierze.zamkneliśmy drzwi , i poszilśmy.zauważyłęm , żę zostawiłem tam okulary za pięć minut więc wróciłem się.kiedy tam wszedłem drzwi były wyrwane z awaiasów.powiedziłęm to wszytskim , więc staneliśmy na warcie.nagle z olbrzymiego magazynku na strychu , za jego końca usłyszeliśmy dzwięk tłuczonej szyby.pobiegliśmy tam , ale włamywacz zdązył uciec.to nei mogłeś być ty.- -co!a jaki kształt miał ten worek?- -taki płaski i prostokątny jak płótno na obraz.- -dziwne , żę włąmywacz ukradłpieniądze , a mimo to dalej probował coś ukraść.- -włąśnie , tą sprawe oddamy do rozpatrzenia detektowoi , ale on będzie mógł dopiero za tydzień- -jakub daj mi szybko kawę- -ale nei będziesz mógł po nie jspać ostrzegam- -ty też- -ale ja nie mogę , mam papiery do wypełnienia , i muszę to zrobić juz tej nocy- -ja też mam coś do załatwoenia , daj kawę , muszę biec!- -pedałek , czy wiesz coś o czym ja nie wiem?- Ernestowi przypomniał się dowód , pieniądze , głosy , lcze lepiej to było to przemilczeć , on już wiedział jak zakończyć tęniemiłą przygodę. -nie , nic- -napewno , lepiej mów , bo z dużych problemó zrobią się olbrzymie.- -muszę lecieć - Ernest powiedział , wypił kawę , i pobiegł do domu maćka.Ernest wiedział najwięcej , ze wszystkich na temat tego przestępstwa , i miał już hipotezę , która miała byż nieomylna.do jego planu porzebował tylko przyjaciół
|
papkin - 2013-12-21 23:40:17 |
rozdział VI - jeden za wszystkich , wszyscy za jednego. ZAczęło poadać. ernest biegł mokry do domu maćka.staną przed małą kamieniczką , wszedł do środka , na ostatnie , czyliu drugie piętro i zapukał do domu maćka.okazało się, żę fred również tam jest. znajomi mieli się dogadać gdzie schowają pieniadze. -będą leżały tu , pod tym kafelkeim kuchenny mjak coś.-poweidział maciek. -nie mamy czasu do stracenia!- -coś się stało?- zapytał karczmiarz. -wiem już kto jest sprawcą całego zamieszania!- -kto!- wykrzykneli chórem maciek i fred. - pamiętam kiedy pierwszy raz po dwóch latach spotkałem sie z tadeuszem w karczmie gwiazda polarna.włąśnie wrócił z wojny. wymieniali się z kolegami wrażeniami , opowiadali sobie jakie łupy zdobyli.ku zdziwieniu swoich przyjaciół tadeusz zrabował tylko obraz dla kogoś . i tu rozmowa się przerwała , kamendant nie chciał wchodzić w szczegóły.potem na weselu miałęm sprawdzać zaproszenia.pwne dwie osoby wpuściłęm bez niego , bo jak mówiły były ważnymi gośćmi kemendanta , i nei przyszli na wesele. wpuściłęm ich , sam nie wiem czemu , nie umiałęm odmówic.kiedy tańczyłęm z tosią widziałem dziwną osobę w dziwnym kapeluszu. miałą olbrzymią rózową suknie po ziemię , wenecką maskę zakrywającą twarz i wielki , brązowy kapelusz.to był dziwne.potem tadeusz poprosził mnie , żebym poszedł po wino do pwnicy.na dole słyszałęm... dziwne szepty dochodzące z wszystkich ścian , zrobiło się zmino , i jakoś ciemniej niż przedtem.pobiegłęm przerażony zameldować o tym komendantowi i potem znalazłem ich na ziemi z lysloem.oskarżany o zabójstwo ne chciałem tego słuchać i wybiegłem.wtedy ktoś dokonał włamu na stryh.ukradł dużo pieniędzy , zawiniętych płótno o takim samym kaształcie jak obraz.włamywać tamtego wiecozoru próbowano siejeszcze 2 razy. potem obejrzeliśmy dowód , poszedłem do jakbuba , i tam zupełnie przypadkiem dowiedziałem się , że ten nowak jest mecenasem sztuki. przypomniałąo mi się nagle to o czym nie chciałęm pamiętać , czyli kapelusz.taki sam kapelusz miał darko.wysnułem wtedy hipotezę.obraz był przekazany , dla klekcjonerów.nimi pewnie yli tajemniczy goście.nowak dowiadując się o kupcach obrazu przyjechal , by przebić ich cenę.wtedy oni zamordowali go i chcieli zmusić na siłę komendanta do oddania obrazu.uderzyli go pałką po głowie by zemdlał , ułożyli całą scenerię tak jakby tomasz zabuł łysola i sam się uderzył pałką.sami zaś poszli po obraz lecz , jak tam wszedlem i zrobił sie zgiełk , musieli przeczekać.kiedy wkońcu przyzedł ktoś na górę izobaczył slady włamania, zrozumieli , żę ktoś ich ubiegłz kradzieżą.ale złodziej ukradł niewłaśćiwy worek.więc wtedy był dokonany drugi włam z ich udziałem. skońćzył się niepowidzieniem , i przyjściem jakuba na górę.trzeci włam dokonał darko w pnownej próbie zdobycia obrazu. -sam na to wpadłeś?- zapytał maciek. -tak , ale nie móie , że moja teoria jest na pewno poprawna.- -i co mamy teraz zrobić?-spytał karczmiarz. -no koledzy złodzieje , czas na mały włam!- powiedział pedałek. -czy ty chcesz powiedziać , żę my mamy razem... no wiesz.... tam pójść... i wykraść obraz?-spytał się z niedowierzaniem fred. -skoro ten obraz jest tak ważny dla komendanta , łysola , kolekcjonerów , i darka , to nie mamy wyjścia.zresztą obawiam się żę dziś może dojść do kloejnych włamań.nie mamy czasu do stracenia.- -nie możemy tego powiedziać policji?- zaytał maciek. -nie bo zabraliśmy dowód osobist łysola , przez co zniszczyliśmy poszlaki niezidentyfikowanego łysola i zaglądałem do księgi jakuba co jest surowo zabronione.co więcej jakby się komendant dowiedzial , że ja wpuściłem tych kolekcjonerów.... musimy zrobić wszystko na własną ręke!-powieział ernest. -ale do tego trzeba się przygotować.-powiedział fred. -wystarczy scyzoryk - włamywacz ktory mam zawsze przy sobie , zakłądamy kurtki i idziemy.- -ale to przyestępstwo-powiedział karczmiarz. -jeśli ten obraz wpadłby w ręce darka , to dopiero było by zagrożenie i to napewno większe niż mały włam.-powiedział pedałek. -a wogóle wiesz jak ten obraz działą i czemu jest taki cenny?może on tylko chcą go sprzedać.-powiedział rudzielec. -nawet gdyby to te pieniądze nie pójdą na domy dziecka i drogi.- -cóż od tego jest przecież Tusk.a wogóle wiesz jak wygląda ten obraz?-zapytał fred. -pełna improwizacja koledzy , ale jak coś mogę iść sam.- -jak kumple jesteśmy zobowiązani ci pomóc , zresztą być może właśnei w naszych rękach spoczywają losy wielu ludzi-powiedział maciek. -zakładać płaszcze , koiniarki jeszcze macie chyba te co rozdawali w stowarzyszeniu?-spytał ernest -tak , to pamioątka , a maciek nie mógł jej wyrzucić , przecież dalej kradnie.-stwierdził karczmiarz. -czekajcie tomasz tkwi w śpiączce lecz jego stam się polepsza , z dwa dni powinien się ocknąć , nie możemy z nim pogadać?-zapytał maciek. -boje się , że już ktoś nas ubiegł z kradzieżą , szybko biegniemy -powiedział ernest. -no to w drogę....-powiedział rudzielec. koledzy i ubrali się , i mimo złej pogody pobiegli pod rezydencje tomasza.
|
papkin - 2013-12-21 23:41:00 |
rozdział VII - Ernest von włamywacz. patrzyli się na dwór komendanta , był wielki i mroczny. -jak przejdziemy przez żelazne , duże ogrodenie?-spytał maciek. -choćmy z tyłu , tam jest żywopłot.-stwierdził ernest i trójka udałą się na tyły domu. bez problemu rozszarpali żywopłot , i przeszli na drógą stronę.zaczęli się chicho skradać po podwórku.stwierdzili , żę podszepdna im będize drabina.maciek skradał się do budki po nią.nagle wybiegł z tamtąd. -uciekamy z tąd tam są.... - maciek nie dokońćzył , bo omało nie krzykną z bólu. z budki wybiegły na warczące wilczury , i właśnie jeden ugryzł go w kostke.rudzielec przewróciłsię a psisko przygniotło go wielkim cielskiem. i w furi szykowal się do kolejego ugyzienia.ernest nie wiedział co robić , ale fred widiediał. -skup ich uwagę na sobie , zaraz przyjde.-powiedział katczmiarz i poszedł do stodoły.ernest wzią patyk , i rzucił nim w wilczury bestie popatrzyy w stronę patyka , podbieglyu do niego , i zauważając że zostały oszukane rzuciły się na pedałka.bidak zaczą uciekać , i wskoczyłna gruszę , a za nim powtórzył to maciek. -ciszej głupie psiska!spać się nie da!-krzyknęł żona tadeusza przez okno. wtedy wkroczył fred.był w zbroi z metalowego śmietnika aż po ziemię wystałąy mu tylko ręce i głowa.podbiegł do psów i pociągną je za ogony.zwierzaki rzuciły się na nim , a on wbiegłdo budki , zwabiając tam psy i blkoując zbroją przejście ciekł zamyakjąc szybko drzwi. -fred.... szacun , nic więcej nie powiem.-stwierdził zszokowany ernest. -siła barmana , a co!-powiedział triumfalnie fred. złodzie wzeli drabinę , przystawili do wschodniej ścniany , i wspięli się do dachu.zobaczyli tam wcześniej już wybitą szybę podczas trzeciego włamu. weszli do śrdoka , i odsapneli. -jak wygląda ten obraz ernest?-spytał fred. -tak.... y.... nei wiem.... szukajcie worka w kształcie obrazu.-powiedział pedałek. nie dane im było długo się rozglądać.za dwie minuty ktoś wszedł na strych.wszyscy jak jeden mąż schowali się do pustego kufra. ernest zrobił małą szczelinkę i zaczą wyglądać. -kto to jest?-szepną fred. -to kelner , ten który pracuje tu jako lokaj , i zobaczył mnie na miejscu zbrodni.- stał tam mężczyzna w białej zapniane za guziki koszuli.miał długie czarne spodnie i blond włosy z domieszką czarnych postawione na żel.rozejrazł się na korytarzu , potem zamkną drzy i przekręcił klucz w zamku.zapalił świeczkę i podszedł do kufra przyjaciół. ernest byłjuż pewnien że są zdemaskowani , lecz kelner wybrał kufer obok nich.otworzył go i wyciągną z niego jakiś obraz. wtem jakaś na czrno niczym ninja ubrana postać wyszła z pośród półek. -co kombinujesz?-zapytał męski głos. -nic, nic... upewniam się czy obraz jest.- powiediał piskliwym głosem kelner. -mieliśmy się spotkać za godzinę. nie radzę za mną zadzierać , czy ty chciałeś zabraćo obraz?-spytał się człowiek w kominairce. -nigdy by mi to nie przyszło do głowy!-powiedział prawie szeptm trzęsący się kelner. -łżesz jak pies.-powidził spokojnym głosem tajemniczy gość . - tomasz kazał ci sprzedać go i masz t ozrobić czy chcesz czy nie chcesz , rozumiesz pacanie!-powiedział już poddenerwowanym głosem. -cóż , chyba nie byłdo końca świadom tego co robi , ale.... - -zamknij się , mam tu dokument zapłaty i pieniądze , dawaj mi to , to przecież uczciwa transakcja , doceń to , że go nei ukradliśmy.- -nie , nidgy!-krzykną kelner. -coż , więc muszę go zabrać siłą?- -opuść ten dom , albo zgłoszę was na policję.- -dawaj obraz!- wtedy kelner odłożył obraz na podłogą , i sięgną do kieszeni , po nóż. -won mi z tego domu , już tu i tak mamy przez was kłopoty!- wrzasną lokaj. -zostaw ten nóż jeśli ci życie miłe - powiedział zamakowany mężczyzna sięgając po katanę. wtedy lokaj nagle pochwycił nałądowaną wcześniej kusze , wycelował w mężczyzne i bez zawachania strzeił.czarny facet nie spodziewał się tego i myśląc , żę to tylko żąrty kelnera nie był nawet prygotowany na atak.strzała trafiła w żołądek , i przebiła ciało biedaka na wylot.mężczyzna cicho upadł na ziemię.kelner odłożył broń , przyglądał sie jeszcze minute ciału , potem zawlókł ciało do kąta , usiadł na skrzyni ernesta i urył twarz w dłonach.,, zabójca kelner.... ale cóż miałem innego uczynić" myślał lokaj.po 20 minutach zszedłze skrzyni , i udał sięna dół udając , że nic się tu nie stało. -ok , spoczko !rozumiem ernest , żę to twoje klimaty no wiesz , te kłotnie , zabójstwa , takemnice , skarby , tarapaty, ale to mnie nie ciągnie jakoś... wiesz ja chyba z tąd spadam-powiedział fred. -mówiłem!ten obraz jest bardzo cenny - -co teraz robimy ernest , zaczynam panikować!- gorączkował się maciek. -bierzemy obraz ,i do mojego domu!- rozkazał ernest. ernest i rudzielec podeszli do obrazu , i podnieśli go.postanowlili go znieść na dół po drabinie.nagle rozległ się huk. to fred bawiąc sie dziwną maszną podobną do maszyny krawieckiej spowodaował jej eksplozje , i pożar. -brawo!specjalne podziekowaania od policji!hmmm.... kto zabił łysola?może ta osoba co spowodowała pożar i dokonałą włąmu- wrzasną na całę gardło ernest. -ee..... sorka... , ale nie zapominaj kto was przed psem uratował!-powiedział dumnie karczmiarz. -debil- skomentował ernest. całą trójka zaczęłą ewaukacje.było słychać wrzaski i dzwięki krzątania się na korytarzu.maciek zaczą zchodzić pierwszy , a zaraz za nim fred.drzwi otworzyly się z hukiem - to dwóch lokai i zona tadeusza wbiegli na strych. -łobuzie , stój widze cię- krzyknęła 50 letnia , gruba kobieta. ERnest był nakryty!ale musiał ratować przyjaciół . poczekał aż znajdą się 4 metry nad ziemią i popchną drabinę , a jej użytkownicy wpadli bezpiecnie w krzaki ukrywając się zarazem.lokaj pochwycił kusze którą zabił zamaskowanego mężczyzne, i wycelował w ernesta. -stój , albo strzelam !- powiedział kelner mróżąc oczy od gryzącego dymu.ernest szybko podbiegł do lokatorów domu , bo ogień zaczą zabierać się za okno i nie miałdrogi ucieczki.podniósł stojące wiadro z wodą do mycia podłogi , wylał ja na drzwi trawione przez ognień , i wypchną mieszkańców domu za próg.kelner - zabójca , wybiegł z domu , po pomoc , a ernest oddał się w ręce gubej damy.
|
papkin - 2013-12-21 23:42:08 |
rozdział VIII - dzień rozprawy. regularny żołnierz miasta carvahal był dobrze uzbrojony.nosił łuskata kolczugę sięgającą po kolana , czarny heł z ostrym ,15 centymetrowym szpikulcem na czubku i czarne kozaki sięgające po kolana.uzbrojeniem była 2 metrowa włócznia. do armi byli przyjmowani wszyscy chętni , a wykazujący się szczególna siłą lub umiejętnościami szli obowiązkowo.w eskorcie właśnie takich dwóćh drabów ernest był prowadzony na salę sądową.przyprowadzono go na podium tak , że był na wysokości podium sędziego tak ,że patrzył prosto w oczy .z prawej strony siedział jakiś staruszek w czerwonej szacie pełniący role prokuratora. z lewej natomiast siedział w zielonej szacie jakub jako obrońća.sala byłą duża i mroczna pomalowana odcieniem czerwieni przechodzącym w czerń i były tam wielkie okna. -witam szanownych państwa!dziśejsza rozprawa będzie dotyczyć ernesta von P.!jest on oskarżony od dokonania zabójstwa , pobicia ze skutkiem niemal , że śmiertelym , włamu i podpalenia.proszę szanownego prokuratora o zabranie głosu.- powiedział sędzia. argumenty jakuba zdecydowanie przegrywały z oskarżeniami prokuratora.głos zabierali świadkowie fred , maciek , staruszek - lekarz, panna młoda i nawet kalner zabójca.ernest miał jednak dla niego litość i nie powiedział o czarnym drabie , widział , że lokaj miał jakiś problem i chciał go rozwiązać.to było napweno związane z zabójstwem łysego. -pod światłęm owych zarzutów i po obradzie , wnoszę dal ernesta von P. kare dożywotniego pozbawienia wolnosci.-poweidział sędzia. nagle na korytarzu rozległ się hałas , drzwi natychmiastowo otworzyły się na ościerz i wbiegł przez nie 35 letni mężczyzna z rudo - blond włosami. miałna osbie brązowy kozuch , garniturowe granatowe spodnie.mimo takiego wieku na jego twarzu było widać zmarszczci. męzczyzna miał przy sobie torbę zawieszoną na ramieniu.wybiegł na środek sali i klękną naprzeciwko podium sędziego. -proszę mnie zamknąć to wszystko moja wina!ja to zrobiłem!-krzyczał tajemniczy mężczyzna. -co?widziano wyraznie ernesta i nawet dawał dowody , że jest ernestem .- poweidział zaszokowany sędzia. wtedy nieznajomy otworzył tornę i wyspyałz niej taką samą lnianą koszulę jaką ma ernest , takie same beżowe spodnie , takie same stare trzewiki , takei same okulary i perukę wyglądającą jak czupryna ernesta.jako , że mężczynza sam się przyznał , i tłumaczył , ze zrobiłto by wrobić ernesta za to co zrobił mu kiedyś , zamknięto go a prawdziwy ernest ostał zwolniony. -co to za koleś , znasz go?- zapytał po rozprawie maciek. -nie wiem kto to! pierwszy raz go widze! ta historia staje się coraz bardziej tajemnicza ~!-odparł pedałek. -wiecie , zę komendant już sięprzebudził?-powiedział fred , i wszyscy pobiegli z kopyta do szpitala.weszli do dużego , kamiennego budynku i portier skierowałich na trzecie piętro. -dzieńdobry panie doktorze możemy porozmawiać z komendantem?- zapoytał się ernest. -jeśli sie zgodzi - odrzekł doktor a tomasz pokiwał głową - no to prosze , ja wychodzę.- -tomasz , jak się czujesz ?- zapoytał ernest. -dobrze , poze tym ,ze głowa boli jak cholera.- odpowiedział komendant. -czy ty wiesz ile szumu jest wokół twojej postaci?- -a co , ktoś coś o mnie móił , obgadywał?- - teraz skup się , czy pamiętasz co się działo zanim straciłęś przytomność?- -tak ,ale to nie twoje sprawa!- -może i nie moja , ale wszyscy w miście wiedzą o łysolu.- -naprawdę?- -jesteś w zagrożeniu i chyba nie zdajesz sobie sprawy w jak wielkim , a ja wiem najwięcej na ten temat obrazu i chce ci pomóc.- -eh... nei pamiętam wszystkiego , pamiętam że łysy przyszedł do mnie by kupić obraz , ponieważ bardzo mu się spodobal, i uważał że jest bardzo stary.potem nagle mój rozmówca podszedł do szuflady , otworzył ją , wyciągną nóz i sam się nim dzgną.- -co?to najbardziej absurdalne wyjaśnienie tej sprawy , tam poprostu się dzgną?- - tak , a potem do mojego pokoju ktoś wszedł , nie pamiętam kto , ale pamiętam , że chciałęm się bronić moją pałką.wyrwali mi ją i walneli w gowę. -można cie stresować , po tym zabiegu?- -cóż.. jeśli trzeba...- -bo wiesz , ja niestety nie rozumiem sam czemu to zrobiłęm , ale wpusciłem na wesele dwie osoby bez zaproszeń dlatego bo mówiły , ze nie idą na bal tylko są interesantami do pana.- -co!interesantami? jak oni wyglądali?- -jedyna co pamiętam to to że byłto jakis facet i dziewczyna.- -cóż nic z domu nie zginęło i to najważniejsze , nabił byś mi fajke?tytoń leży w szufladce . - powiedziałkomendant wskazując palcem na szpitalną białą szafkę i podając fajke. -i jeszcze jedno , kiedy był pan ostatnio w piwnicy?- -nie wiem ja tam nie chodzę zbyt często , zagladam tam raz może dwa na tydzień- -i nie widiał pan tam czegos ppodejrzanego , może coś słyszał podejrzanego?- -nie , raczej nie , a dlaczego pytasz?- - e tak po prostu , dla upewnienia się . o włąsnie1 mały sprawa chodzi o to że pana strych spłoną... hehe nietypowa sprawa....-powedizał niepewnie ernest bo choc wiedział o dziwnym facecie któy się przyznał to wiedział że to on i jego zgraja to zrobiła i czułsię winny. -co? juz ja im pokaże van bommela!-krzykna komendant i juz chciałsię zrywać z łóżka gdy poczuł okropny ból głowy i natychmiat wróciłdo pozycji leżącej.wzią zapałke i zapalił fajke. -czy pan coś wie czego my nie wiemy? bo my wiemy cos czego pan nie wie i mozemy się wymienic informacjami.-powiedziałz nadzieją ernest. -w.. w... w... w.. wiecie ja chyba chciałbym wam pow.. albo wiecie nic nic jednak jak się zastanowie to nnie istotne. -jeżeli to pana uspokoi to złapano już sprawcę pożaru- -kto to?- -jakiś szajbus , napewno go pan nie zna.- -dobra , ja muszę wziąsc leki i pujść na zabieg więc już sie musimy rozstać- -to odowidzenia- -no idzcie z bogiem- pożegnał ich tomasz , a całą trójka wyszła ze szpitala. -ja muszę iś wracać do karczmy , cześć- pożegnał się fred i odszedł szybkim krokiem do swojego interesu. -maciek , gdzie schowaliście obraz?- zpaytal pedałek. -u mnie w piwnicy w kamieniczce- -ja i tak jestem już podejrzany , więc wsiadaj na swojego konia i przywiez mi ten obraz do domu , jak coś więcej ty byś straciłniz ja.- -uff... vałem się że tego nie powiesz . nareszcie kamień z serca ! bez przerwy myślałem że go ktoś zobaczy- - hej , o czym rozmawiacie? - zapytał jakub rzechodząc akurat uliczką. -o sporcie, pogodie... niec ciekawego - odpowiedział sztucznym tonem ernest. -wiecie co , bardzo dziwna sytuacje . otóz jak przyszło do zbierania dowodów to okazał się że ten facet udający winego kiedy doszło do włamu byłna nocnej straży , więc nie mógł dokonać przestęstwa.co więcej ten człowiek jest bezrobotny a mieszka w wielkim luksusowym domu!- -jak on się nazywa? - chyba ernest pawlak , po co ci to? kolejny szajbowaty pomysł?- -a wiesz gdzie on mieszka? -zachodznia część centrum czyli jakieś dwie godziny marszu od twojego domu.ehh nie wiem po co ci to mówie - powiedzial uczony łapiąc się za głowę. -dobra to ja lece.-powiedziałernest i odszedłszybkim krokiem.jakub poczyłsie bardzo głupie , ten ernest mógłcos nabroić. tymaczsem okularnik chciał złożyć przyjacielską wizytę pawlakowi.tajemniczość jego osoby pasowałą do tego co sie działo wokół. trzeba byłsiezapytać o co mu chodzi.
|
papkin - 2013-12-21 23:42:29 |
rozdział IX - obraz ernest staną przed dużym domem z pięknym ogrodem.choć ten budynke nie był tak duży jak dom tomasza to na pewno był łądniejszy. był pomalowany intensywnie czerwoną piękną farbą.podjazd był uzypany białymi kamyczkami.ernest staną i zapukał do drzwi. na progu staną ten sam mężczyzna co w sądzie. -dzieńdobry , mam do pana sprawę - powiedział pedałek. -dobrze , choć do salonu.- odpowiedział pawlak i weszli do domu. skierowali siędo salonu , umeblowanego pieknymi meblami. -już wiem o co chcesz mnie spytać i wiedz , żę to był akurat przypadek , że to stało się podczas twojej rzprawy- powedział właściciel domu. -ale wiesz , że to było naprawe dziwne i podejrzane?- powiedział ernest. -cóż, od keidy południe zaczęło nam grozić rozpoczą się obowiązkowy nabór do wojska wszystkich bezrobotnych i ja też musiałęm z wtym uczestniczyć- -bezrobotny? to czemu masz taki piękny dom?-zapytał z niedowierzaniem pedałek. -a no czasem coś rodzinka przyśle , czasem coś się znajdzie jakiś cenny kamyk w lesie...- -jesteś poszukiwaczem diamentów?- -nie , nie nazwał bym tego tak- -słyszłem , że ten wypadek w sądzie był po przedawkowaniu leków , czy to prawda?- -stuknij sie w głowę!pieniędzy mam coraz mniej i cieżko żyć . słyszalem o twojej historii więc miałęm okazje .zamówiłem u szewca i krawcowej takie same rzeczy jak ty masz a nawet peruke sobie kupiłem.mi siękończą pieniądze i jeszcze do wojska każą iść , więc udawałem ciebie by móc pójść do więzienia , a nei mieszkać tutaj na śmietniku i jeszcze w wojsku być.aby nie pomyśleli że to było specjalnie na łóżku w sypialni ozstawiłem kilka pustych paczek po pigułkach na ból glowy.potem jak odwiedzno mój dom stwierdzono , że przedawkowaem leki. -to było.... calkiem chytre... , i napradę tylko tyle?- -tak , nic więcej niż chęć znależenia sobie przyjemnej miejscówki w wieziennym lochu - -jesteś chory!- -cóż.. nie oceniaj ludzi póki ich dobrze nei poznasz - powiedział mężczyzna z tajemniczym uśmiechem. -i teraz ja jestem znowu winny?- -dziwna sprawa , bowiem sędzia zmienił zdanie i uniewinnił nas obu- -jeżeli to wychodzi nam na krozyść bezwzględnie to powinniśmy się ieszyc i zapomnieć o tym- -teraz juz nie znajde miejscówki w więzieniu.... - -jesteś naprawdę dziwnym człowiekiem , a może sprzedasz ten dom i zamieszkasz w chociaż mniejszym to samowystarczalnym.- -nie mogę , jestem tak zadłużony zę jakbym zprzedał to wszystko i tak pójdzie do banku .- -hmmm.... może zamieszkac mu mnie przez jakiś czas przecież nie ważne od motywów to jednak uratowałeś mnie.- -nie , póki mam mózgownice coś jeszcze wykombinuje- -nie no jakbym patrzył w lustro!ale jak coś wiesz gdzie mnie szukać?- -a myslisz że jak cię szpiegowaem aby cię dobrze udawać?- -ty świnio- -ja już musze lecieć na trening łuczników - - to z Bogiem- -no cześć - zakończył pawlak , a ernest wyruszydo domu . przypomniał sobie że 6 godzin temu kazałmaćkowi zanieść obraz do jego domu więc czas mu się przyjrzeć.wszedł do meiszkania i zauważył pakónek na łóżku.najpier poszedł do szufladki i wyciągną z niego świeczkę która zapalł by mógł cokolwiek widzieć.wzią obraz pod paczhę, zamkną drzwi na klucz i poszedł do swojego ,,bióra".tu zostawił już drzwi otwarte.usiadł na krześle przy biórku i rozpakował worek.obraz przedstwiał na pierwszym planie starego mężczyzne z rudą brodą siezącego przy biórku na krześle.głowę miał obruconą w kierunku oglądającego , prawa ręka zwisała wzdłoż ciała , a lewa trzyłała na wysokości kolana kompas.tło było całe intensywnie czerwone jak ściany domu pawlaka.całe dzieło było namalowane na płótnie , miał jednak jeszcze całość byłą dodatkowo obramowana drwenaną ramką i z tyłu był zabity również deskami.ernest patrzyłsię na obraz zastanawiając sie co takiego cennego widzieli w tym włąmywacze. zaczął jezdzic ręką po szorstikm płótnie czekając na natchnienie.drzwi zaskrzypiały i nieco się bardziej otworzyły. ernest spojrzał za siebie lecz nic tam nie było. -ach ty paranoiku , już zgłupiałeś a nawet jeszcze nie postarałeś sie dobrze zaledwie trzydiestka na karku - powiedziałernest i wrócił do rozmyśleń. postanowił obejrzeć obraz od tyłu , lecztu nic rówież szczególnego nie było.choć nie był znawcą sztuki to na oko było widać że obraz nie jest szczególnie stary ani piękny.rnest podniosł obraz i wrzasną z bólu - to drzazga z bramowania wbiła mu się w palec . wypuścił z rąk dzeiło i tylne zabite deski pekły.pedałek żąłośnie rzuci się na ziemię i gorączkowo próbował przymocować tylne deski z powrotem, lecz nie dało to żadnych skutków.wtedy zauważył coś co mu umknęło . z tyłu obrazu wypadłą mała karteczka.pospiesznie rozwiną ją , lecz nie było tam żadnej litery. schował ją do szafki w biórku a obraz poszedł włożyć do sypialni pod łóżko razem z deskami.kiedy zmęczony opadłna łóżko z kuchni rozległ się hałas tłuczącego sie szkła i stuki. .jak błyskawica wpadł do pokoju lecz nikogo tam nie było . ernest wtedy spostrzegł że roslinka sąsiadująca ze scianą magazynku jest stłuczona razem z glinianą doniczką.zobaczył również bardzo dziwne ślady ziemi z kwiatka idące do drzwi- jakby but ale nieokońca. ernest pamiętałjak azmykał drzwi lecz jakimś cudem zostały otwarte.któś zniszcył kwiatek i zdążyłjeszcze niespodziewanie uciec. ernest zamkną drzwi i z niepokojem poszedł spać .
DOM ERNESTA - PLAN
!------------------------------------ ! !2 ! 4 ! ! ! 6 3! ! ! ! ! -------------------------- ------! ! 7 ! !------------- ---- !----------- ! !1 ! ! ! ! 6 ! ! 3! --------! ! 2 ! ! ! 5 ! 6 ! -------------------- ------------- ! 8
1.zlewik , piecyk i szufladki kuchenne 2.stół , lub w bióze bióko 3.doniczki ozdobne 4.łóżko 5.krzesło 6.szafy 7.lustro 8.wejście
|